Czytam, tym razem Bridget Jones i Po prostu Razem

      Pojawiła się mi wizja jak się „sprofilować” – dzięki jusssi za inspirację. Nie wpadłam wcześniej na to, żeby pisać o książkach, bo czytanie jest tak oczywiste jak ….oddychanie. A chyba nie ma bloga o oddychaniu? Czytam od zawsze, raz szybciej raz wolniej, ale zawsze. W czasach przedinternetowych zdecydowanie więcej, przeddzieciowych takoż. Teraz mając internet i 2 dzieci nadal czytam – do pracy i dla siebie, licząc te dla przyjemności i te do pracy – ponad setka rocznie na bank. Pomyślałam, że „recenzując” tutaj to co czytam sama zorientuję się w tym co czytam :), a może komuś coś podpowiem.

    Na pierwszy ogień pójdzie nie to co czytam teraz, ale to co bardzo lubię. „Po prostu razem”- Anna Gavalda. Książkę „dopadłam” zupełnie przypadkiem w 2006 roku. Byłam na konferencji naukowej w Bolzano we Włoszech, wzięłam sobie do czytania jakąś kiepską książkę, poskarżyłam się koledze, że nie mam co czytać, a on pożyczył mi książkę podarowaną mu przez ówczesną dziewczynę. Przeczytałam na okładce, że wielki sukces i ponad 700 tys sprzedanych egzemplarzy, obca autorka – z doświadczenia wiem, że coś co się dobrze sprzedaje ma dobrą reklamę, a nie koniecznie dobrze się czyta, ale na bezrybiu… 

Paulette Lestafier wcale nie była tak szalona jak mówiono.” Hmm, pierwsze zdanie brzmi nieźle. Potem było tylko lepiej, zakochałam się w tej książce. Marzłam razem z Camille na strychu, nabijałam się z dziwactw Philou (moja pokrewna dusza) i przełykałam ślinkę gdy gotował Franck. Miłość i przyjaźń, starość i młodość, samotność i radość z przebywania z innymi. Spotkanie dwójki artystów – malarki i kucharza – oboje uparci i niezależni. Do tego arystokrata zabłąkany we współczesnym świecie i starsza pani, którą chciałabym adoptować w zastępstwie babci. Piknik z koszem piknikowym i rodową zastawą na strychu, przejażdżki motorem, wędrówki po mieście ze starszą panią w wózku sklepowym

464 strony bardzo dobrej literatury- w przerwach w czytaniu uczestniczyłam w konferencji 🙂

Od tamtej pory kilka razy wróciłam do tej książki, znam ją już całkiem dobrze, a ciągle wracam i czytam  od nowa. Niestety pozostałe książki Gavaldy nie przypadły mi do gustu. A i film też mi się średnio podobał, ale to pewnie „wina” aktorki za którą średnio przepadam.

A to druga książka z „przeprowadzki”

 

 

Dawno, dawno temu, jeszcze zanim Hugh Grant został Danielem, przeczytałam książkę „Dziennik Bridget Jones”. Mimo, że jej problemy nie były moimi (nie piłam i nie paliłam) to jednak była mi bliska 🙂 Bardzo ucieszyłam się gdy zobaczyłam, że Bridget powraca! Tym razem „szalejąc za facetem”.

Prawie 600 stron!

Bridget jest sporo starsza, ma dwoje dzieci i jest… wdową po Marku Darcym, bardzo smutną wdową. Oczywiście do czasu. W ramach powrotu do świata, odkrywa twittera i nową, bardzo młodą miłość. Treść książki przypomina poprzednie, Bridget ciągle jest urocza i roztrzepana, może nieco bardziej pozbierana – w końcu ma dzieci, ale ciągle jak to ona głupiutka. Czytanie tej książki jest dla mnie jak spotkanie starej znajomej, bardzo miłej znajomej. Bridget ma dla mnie twarz Renee, a Daniel Hugha, ale w sumie mi to nie przeszkadza 🙂

Im jestem starsza tym bardzie rozumiem o co jej chodzi i tym częściej bywam do nie podobna. Stawanie na wadze dla nas obu jest perwersyjną obsesją, każde 500 g budzi euforię lub wpędza w dołek :P. Pisanie zamówionych tekstów dla nas obu jest sprawą na tyle priorytetowe, że poświęcamy na nie całe noce (tuż przed końcowym terminem) no i obie kochamy swoje dzieci. Różnimy sę zasadniczo jedną rzeczą – ona ciągle sprawdza ile osób śledzi ją na twitterze! Ja zaś sprawdzam ile osób zagląda na tę stronę 🙂

Zazdroszczę Bridget trochę tego chaosu i niepozbierania, ja ciągle się spinam, bo chcę, żeby wszystko  było tip-top. Nie często potrafię sobie odpuścić i siąść z książką w ręku, nawet teraz wydaje mi się, że powinnam zająć się czymś bardziej pożytecznym.

Oprócz książki chce zareklamować film „Sekrety morza” – film rysunkowy, ale nie tylko dla dzieci. Piękna muzyka, mądra treść i rysunki zupełnie inne od zalewającej nas zewsząd tandety.  Mój czterolatek wytrwał dzielnie i powiedział, że mu się podobało, księżniczka spała w chuście, a ojciec dzieciom… zasnął. Nie zauważyłam kiedy, a sam nie chce się przyznać i mówi, ze tylko na sam koniec. Warto zobaczyć