Eat shit – zupełnie nowe znaczenie

Fraza „Eat shit” ma dla mnie od dzisiaj zupełnie inne znaczenie. Przeczytałam rano na stronie „daily news” informację po której śniadanie podeszło mi do gardła. W Disney Worldzie można zjeść kupę nowych rzeczy a dokładniej- kupę: żyrafy, słonia, hipopotama albo tamaryny (małpi takiej). No ja rozumiem „eat shit”, ale tak dosłownie i w takim miejscu?  Okazuje się, ze to czekoladki (krówka, brownie, jakieś orzeszki, płatki owsiane i kokosowe) uformowane w te jakże sympatyczne kształty.  Za jedyne 3,99$ można dostać coś takiego:

Wybór zwierząt Poop Przekąski Disneys Animal Kingdom

(autor: kimandcarrie.com)

Wygląda toto może i nie najgorzej, ale jak kupić, a potem zjeść coś co nazywa się kupa słonia?

Chociaż, właściwie to ja już dawno podążam tym tropem kulinarnym. Nie wiedziałam tylko jaka jestem trendi, od dawna jak zabiorę się za tort wychodzi mi coś co owszem jest smaczne, ale wygląda jak kupa (zwłaszcza wersja czekoladowa). Od dzisiaj będę mówiła, że to efekt zamierzony.

A myślałam, że najpaskudniejsze „słodycze” jakie widziałam to lizaki z robakami, a tu kupa….

Jak już o jedzeniu, czy jest coś paskudniejszego niż flaki? Jest: ozorki, płucka, nerki, kaszanka, móżdżek. Wszystkie wnętrzności na talerzu. Flaków nie jem przez lekcje biologii – przyjrzałam się kiedyś i zobaczyłam kosmki jelitowe, brrrr. Innym razem na rajdzie w Bieszczadach serwowano pierogi z płuckami, po rozkrojeniu zobaczyłam jakieś rurki i coś gąbczastego. Nie zjadłam wtedy obiadu. Ozorek – gdzieś kiedyś przeczytałam „nie jadam czegoś co ktoś kiedyś miał w ustach” i tego się trzymam.

Kiedyś w tivi oglądałam program o jakimś wędrownym plemieniu pasterzy reniferów – oni jedli wszystko, łącznie z oczami, a wątróbkę na gorąco – póki zwierze jeszcze nie ostygło.

Sporo na świecie obrzydliwych zwyczajów kulinarnych, a tu sobie jeszcze jedzenie zwierzęcych gówienek wymyślili.Ciekawe co Walt Disney na to by powiedział. A, zapomniałabym – jest i wartość edukacyjna: quiz – dopasuj kupę do właściwego  zwierzęcia. No po prostu kupa śmiechu. Ciekawe kiedy i u nas się pojawią takie atrakcje? Szczypki, wata cukrowa, lody, kupa…Zestaw obowiązkowy na plażę i na odpust. W końcu miliardy much nie mogą się mylić.