A na co mnie ten internet :D

      Czasami czuję się jak dinozaur, chodząca historia 😀 Pamiętam bowiem jeszcze czasy pre-internetowe, ba nawet bez-komputerowe. Pierwszy komputer dostałam jak byłam na III roku studiów! Wcześniej pisałam prace zaliczeniowe ręcznie, a potem na maszynie do pisania.

     Mój pierwszy komputer miał pamięci tyle co teraz się na jednej płycie zmieści 🙂 Pierwszy kontakt z internetem miałam chyba w roku 2000, w akademiku politechniki, gdzie mieszkał mój obecny mąż. Pamiętam te wypieki na twarzy z jakimi odkrywaliśmy…możliwości sieci.

ja i net
ja i net

     Absolutnym novum były czaty! W czatowałam na IRC-u (kto dzisiaj to jeszcze pamięta :)), głównie po angielsku. Fascynowało mnie rozmawianie w czasie rzeczywistym z ludźmi mieszkającymi np w Pakistanie albo Bangladeszu. Wizyty w akademiku zawsze skupiały się na internecie 🙂 Sporo później przeszłam na czatowanie na yahoo i tam „szlifowałam”hiszpański. Ale szybko okazało się, że przyciągam perwersów co tylko o seksie chcą gadać 😛 no i nauczyłam się nieźle świntuszyć po hiszpańsku. To były czasy przed-kamerkowe, więc nikt mi niczego nie pokazywał (na szczęście) Z czatów zrezygnowałam kiedy w większości przypadków pierwsze pytanie brzmiało:

                   Do u have cam?

      Z czasem wszystko się zaczęło rozwijać, przybywało witryn, wszystko się upraszczało, specjalizowało, pojawiły się media społecznościowe. Pierwszym moim kontem było konto na MySpace –

ileż a sobie wtedy zespołów „zafrendowałam”:) Chwilę później pojawiła się Nasza Klasa

– tyyyle wspomnień, konto mam do dzisiaj ale zaglądam raz na ruski rok.

     I wreszcie „fejs”- mam konto ale „utajone”, tylko znajomi wiedzą, że XX to ja i dlatego mam tylko 14 znajomych. Konto służy mi głównie do dzielenia się ciekawostkami i oglądania zdjęć znajomych i dalszych znajomych:) Od niedawna mam też konto blogowe 🙂

     Jedyne konto „społecznościowe” na którym występuję pod własnym nazwiskiem to Research Gate -publikuję tam moją „twórczość naukową”.

                        Forum

      Kiedy zaszłam w ciążę odkryłam fora skupiające np kobiety spodziewające się dzieci w tym samym miesiącu – w jednej ciąży padło na kafeteria.pl, w drugiej na wizaz.pl. Po co mi to było? Ha, to taka trochę grupa wsparcia, trochę kółko wzajemnej adoracji, potrzebne jeśli nie ma się akurat na podorędziu koleżanki w ciąży. Moja „wizażowa” ciąża przeszła szczebelek wyżej – kółko mamusiek na „fejsie”. Dyskusje i chwalenie się dziećmi, pocieszanie się i pokazywanie zdjęć wysypki, dziwnej kupki (serio jedna z mam dała taką fotkę) czy nowych umiejętności naszych dzieci. 40 kobiet gaworzy sobie z radością o swoich bachorkach. Obecnie jeszcze lvl up – spotkamy się w realu.

Na „fejsie” należę też do „kółka” miłośniczek NHN 🙂

     Ale, żeby nie było, że ja taka jakaś tylko na dzieciach zafiksowana – „należę”do forum kultury przestrzeni i forum polskich wieżowców – to tak z zawodowego zamiłowania.

     Innym „wynalazkiem” naszych czasów są

                 Blogi

     Dość długo opierałam się, przed ich czytaniem, bo co mnie obchodzą czyjeś wynurzenia. Na początek „odkryłam” blogi kulinarne, potem rodzicielskie i wreszcie podróżnicze. I właściwie tej tematyki się trzymam, nie lubię blogów modowych i urodowych – wyjątek to blog Anwen o włosach. Czasem wpadam na jakiś blog bo go akurat gdzieś promują, albo ktoś się gdzieś podlinkowuje – tak trafiłam na koziołka co przeprasza za crossposta i Michała co oszczędza. I jak widać od jakiegoś czasu sama próbuę pisać, to mój 4 czy 5, ale po raz pierwszy taj wytrwale pisany blog.

     W międzyczasie korzystałam też z różnych „mesendżerów” poczynając od yahoo, poprzez gg i na skype kończąc. Obecnie jak chcę pogadać to najczęściej na gmailu.

                      GRY

Sieciówki dzięki którym można było wchodzić w ciekawe międzynarodowe interakcje, Kiedyś po przeczytaniu artykułu „Zaatakował matkę stołkiem, bo mu wyłączyła grę” musiałam sprawdzić o co chodzi i tak wsiąkłam w Tibię na blisko 5 lat. za to WOW ani SL nigdy mnie nie wciągnłęy

 

Pomijam tu oczywistą oczywistość – internet jako źródło wiedzy wszelakiej -gazety, czasopisma i inne chomiki.

Oj, trudno by mi było teraz już żyć bez internetu, 🙂

A TY potrafisz tak całkiem odciąć się od sieci? Na jak długo?