Dzieci – co mi dały, co zabrały . Part II

Łatwiej było mi napisać co mi dzieci zabrały, to odczuwam mnie lub bardziej boleśnie, natomiast to co mi dały jest nieuchwytne. Co bym nie napisała zabrzmi zbyt patetycznie, ale niech tam.

             Miłość

     I to prawie od pierwszego wejrzenia. Może niektóre kobiety czują miłość do swojego dziecka w minutę po porodzie, mi to zajęło dłuższą chwilę. Na początku było raczej oszołomienie i lekkie przerażenie. Niby ciąża trwa 9 miesięcy, człowiek zdążył się przygotować, a tu nagle dają takiego małego ludka i już. Masz to Twoje dziecko. Patrzyłam na Fefina, przyglądałam się Polyannie i czekałam kiedy nadejdzie to wielkie bum i poczuję, że to moje i że na zawsze, i najważniejsze – że kocham nad życie. Taki był plan, a tu nic. No fajnie, że już po wszystkim, ale co z tą miłością? Z Fefiem zaczęłam płakać, bo niczego nie czułam. Aż nagle drugiego dnia szarym świtem łypnął na mnie z tego plastikowego łóżeczka, a ja jakbym dostała obuchem w głowę, takiej fali uczuć nie czułam nigdy wcześniej. Z Polyanną było jeszcze dłużej, zdążyłam wrócić do domu i zmartwić się, że jednak nie da się kochać dwójki dzieci na raz. Aż wreszcie znowu nagle, z równie wielką siłą zakochałam się w mojej córeczce.

     Miłość do dziecka jest czymś potężnym, daje siłę, motywuje, pomaga przenosić góry (wstawać n-razy w ciągu jednej nocy), ale też dzięki miłości z uśmiechem zmieniamy śmierdzące pieluchy. Z drugiej strony, miłość dziecka jest czymś fantastycznym, małe łapki przytulające rodzica i pierwsze „kocham cię mamuniu”. I bezzębny uśmiech niemowlaka, który autentycznie cieszy się na mój widok. Chyba tylko niemowlęta i psy cieszą się tak szczerze 🙂

Co mi jeszcze dały moje dzieciaki?

      Sporą dawkę pewności siebie

     Skoro daję sobie radę z dzieckiem, domem i pracą, a do tego znajduję czas (mało, bo mało) aby coś przeczytać, albo napisać, to znaczy, że dam sobie radę ze wszystkim (no może ze wszystkim). Przy dwójce dzieci jest level wyżej, ale póki co testuję dopiero umiejętności łączenia dzieci z domem. Nie ma lekko ale na razie daję radę.

I dzięki tej pewności siebie potrafię publicznie pokazać cycki! No, przesada z tym pokazywaniem, ale nie mam problemu z karmieniem w miejscach publicznych.DSC08542

 Dodatkowo nauczyłam się być

           asertywna

a przynajmniej trenuję tą umiejętność. Trenerem jest Fefin i jego „mamo a nie kupisz mi…..?”. Twardym trzeba być i odmawiam kinder jajek, chipsów (których nie lubi ale są z minionkami) i plastikowych autek. Asertywności brak kiedy prosi o „suchą bułkę” albo soczek.

 

     Moje starsze dziecko jest dla mnie wciąż wyzwaniem intelektualnym, ciągle o coś pyta i w związku z tym coraz uczę się czegoś nowego. Muszę czasem doczytać jak działa koń mechaniczny, albo zwizualizować dokąd i w jaki sposób lecą siuśki z WC. Dzieci to wyzwanie wręcz naukowe. A do tego dyskusje polityczne i tłumaczenie dlaczego tego polityka lubię, a tego nie. Doszło do tego nawet, że Fefin na widok Putina wygłasza anty Rosyjskie opinie.

      Dzieci wpływają też na …

             Urodę 😛

     Która normalna kobieta spędza pół dnia na powietrzu? Dzięki spacerom i placom zabaw (których wciąż  nienawidzę) już w maju mam opaleniznę jak po wakacjach w tropikach. Teraz to już wyglądam jak chłopka po żniwach. Tężyzny fizycznej też mi nie brak, codzienne pchanie wózka wypełnionego Polyanną i mnogością „przydasiów”, wpływa na kondycję lepiej niż siłownia.

    Niestety ta moja uroda jest dzięki dzieciom bardzo saute – jaki makijaż wytrzyma dziecięce dłonie (Polyanna wiecznie mnie poklepuje po twarzy i ciągnie za oczy), a do tego temperatury na placu dochodzące do ponad 30 stopni. Fryzura też taka, żeby nie dało się potargać (czyli do góry i spięte), i niestety żadnych kolczyków. A, zapomniałabym – buty na płaskim obcasie, szpilki nie sprawdzają się w piaskownicy.

    Zbliżając się ku końcowi dzisiejszych dywagacji zacytuję jedną z forumek z mojego grudniowego forum: ” (…)czuje siłę, taką niesamowitą siłę. Mogę nie spać nie jeść i cokolwiek by się działo wiem ze dam radę. (…) Nie podejrzewałam że zachowam zimną krew, że jestem taka twarda. My matki!” To właśnie taką moc dają nam dzieci

   Resume? Co mi dały dzieci? Dały mi zupełnie nową mnie, dzięki nim jestem trochę inna niż wcześniej, Nie mówię, że lepsza, jestem inna. I całkiem mi z tym dobrze.

       Kurcze, myślałam, że nie będę miała o czym pisać a tu taki sążnisty post się napisał. 😛