Liceum – tacy byliśmy dorośli

        Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie dwie rzeczy: zbliżające się 25-lecie mojego LO i  wpis na  blogu Rosaline.

Do liceum chodziłam w latach 90-tych, to były czasy przedgminazjalne, po ośmioletniej podstawówce szło się np do liceum – na cztery lata. Ja przez jakiś czas chciałam być weterynarzem więc wybrałam biol-chem w jednym z trójki najlepszych LO w mieście. Niestety po egzaminach okazało się, że mam za słabe stopnie (4,4,5). Poszłam więc do szkoły najbliżej mojego domu, do nikomu nieznanego liceum, które swoją działalność rozpoczęło rok wcześniej. To był świetny, jak się potem okazało, wybór. Wylądowałam w mat-fizie, większość z nas to były dzieciaki z ambicjami, które nie dostały się do najlepszych szkół w mieście.

Te cztery lata wspominam bardzo dobrze, chociaż nie cały czas było kolorowo.

1.Była fizyczka, która próbowała mi udowodnić przez dwa lata, że jestem nikim

Spędzałam prawie każdą lekcję fizyki pod tablicą, często nie wiedziałam o co chodzi, ale częściej wychodziłam z tych starć obronną ręką. Pracę domową sprawdzała na wyrywki – moją prawie zawsze. Raz dostałam 3 jedynki w 3 minuty: za klasówkę, za ściąganie (żeby było zabawnie to Tomaszek spisał ode mnie a nie ja od niego) i za to, że nie potrafię rozwiązać na tablicy zadania z klasówki (nie podała mi danych)

2. Był chemik, którego bawiło upokarzanie uczniów

Przy tablicy zdrabniał imiona, odnosił się jak do dziecka upośledzonego umysłowo, nabijał się z pomyłek. Kilka lat po tym, jak skończyłam szkołę znalazł się w azjatyckim więzieniu – przemyt narkotyków – oczywiście był tylko kierowcą i nie wiedział co wiezie.

3. Co roku był inny polonista i anglista

Chorowali, odchodzili na zwolnienia, zmieniali pracę. Ale tu też były  plusy – miałam przez rok super wymagającą polonistkę, potem pasjonatkę języka polskiego w klasie maturalnej i świetną anglistkę, która bawiła się z nami na wycieczkach.

Pewnie było jeszcze trochę innych słabych sytuacji, ale who cares.

Im dalej od matury tym więcej dobrych wspomnień. Byliśmy fajną klasą, zgraną i dość inteligentną (w sumie).

1.Co roku organizowaliśmy sobie świetne wycieczki.

Niezbyt daleko, ale zawsze, przejażdżka pociągiem, plecaki cięższe od właścicieli i dziwnie podzwaniające 🙂 Popijanie zaczynało się w pociągu,ale pomalutku i żeby broń Boże wychowawczyni się nie zorientowała. Oj miała się kobita z nami na tych wycieczkach. Zawsze była gitara i śpiewy do późnej nocy. Romantyczne spacery przy księżycu, nowe pary snujące się po zakamarkach. Ale to wszystko było takie niewinne.  Jak ktoś wypił za dużo wszyscy go kryli, zawsze ktoś odprowadzał do pokoju i kładł spać, chociaż delikwent/ka nie zawsze togo chciał.

foto.by Robert

2. Były fajne imprezy

Pamiętam jak pół nocy śpiewaliśmy w kuchni „Jedwab”, przewijanie kaset i od nowa i jeszcze raz i jeszcze. Co nam wtedy odbiło? Koledzy raz zeżarli psią puszkę, bo nie mieli zakąski pod wódkę. P. kiedyś tak się zmęczyła, że musiała się wykąpać w czasie imprezy i poszła spać. Sąsiedzi walili w podłogę kilka razy więc tańce na bosaka się odbywały.

3. To co chyba najważniejsze – Lubiliśmy się nawzajem

Mogliśmy na siebie liczyć, ufaliśmy sobie. Naprawdę miałam fajną klasę.

     A czuliśmy się bardzo dorośli i tak byliśmy przez część nauczycieli traktowani, pozwalano nam na wiele ale i wiele od nas wymagano. Jednak kiedy koleżanka w maturalnej klasie przyszła do szkoły w mocno wieczorowym makijażu matematyczka kazała jej się rozmalować. Dzisiaj chyba nie do pomyślenia. Ja w liceum w ogóle się nie malowałam, no może czasem usta. Wydaje mi się też, że nikt z nas nie przykładał większej wagi do stroju. Często chodziłam we flanelowej koszuli, większość z nas tak się ubierało. A na początek roku szkolnego w pierwszej klasie przyszłam w białych podkolanówkach. Po prostu tak się wtedy ubierałam więc nie było to dla mnie dziwne. Koleżanka przypomniała mi o tym przed matura – podobno dla niej było to niezwykle zabawne, że „już” licealistka, a w podkolankach przyszła.

   Nie było komórek, tabletów, nie było szpanu, nikt nikomu nie chciał imponować drogimi rzeczami. Kurcze, było jakoś inaczej.

     Bardzo się cieszę na planowany zjazd liceum, to już 20 lat od matury, trudno uwierzyć, że to już tak dawno. Chyba muszę częściej wspominać, tak mi się błogo na duszy zrobiło:)

Pointing_FingerA Ty jak wspominasz szkołę średnią? Było dobrze? Źle? Średnio?