Dyskoteka z ubiegłego wieka*

Łaj em si ej, łaj em si ej….uff gorąco, myśleć ciężko, postanowiłam dziś więc coś lekkiego, nie wymagającego zbyt dużego angażowania intelektu.

     Moje ukochane piosenki z dyskotek z końca ubiegłego wieku – wybór jak zwykle subiektywny. Zaczęłam wpis od „Village people” – kto poznał co to było? Piosenka niewiele młodsza niż ja więc to nie były moje dyskoteki 🙂

      Muzyki rozrywkowej „na poważnie” zaczęłam słuchać pod koniec podstawówki. Dorastałam w czasach kiedy nie było powszechnie dostępnego MTV i komercyjnych rozgłośni radiowych. Nie wiem czy nie jedynym programem muzycznym był niedzielny „Koncert życzeń”, ale na szczęście była radiowa trójka (której wciąż słucham).

          Jedna z pierwszych piosenek, w których zakochałam się do bólu było „Listen to you heart”. Kojarzy mi się z  pewnym Grzesiem, który podobał się wszystkim koleżankom. Nie pamiętam niestety co wprawiło mnie w  większy błogostan – to, że tańczę z Grzesiem, czy to, że akurat tę piosenkę. W wersji z pamiętnika z owych czasów tytuł brzmi: „Lisyntujołha”- każdy wiedział o co chodzi, bo uczyliśmy się tylko rosyjskiego.

Jakoś w podobnym czasie spodobał mi się Jason Donovan, mdławy blondynek śpiewający z gitarą przy ognisku – widziałam zdjęcie w „Świecie młodych”. Ta piosenka zrobiła z kolei furorę na rajdzie w Bieszczadach. Zachciało nam się dyskoteki, ale nie mieliśmy sprzętu, jednak co to za problem dla harcerzy. Słuchawki od walkmana (był akurat jeden), włożone do słoika (zamiast wzmacniacza) i ta piosenka. To był jedyny wolny kawałek na kasecie więc po skończeniu przewijany do początku i apiat od nowa. I tańczyliśmy bez butów, żeby muzyki nie zagłuszać.

http://https://www.youtube.com/watch?v=7ufGxqxeBJE

Później nie wiem jakim cudem, ale pieśnią do tańca był Phil Collins i jego „Another day in paradise”. Ktoś przetłumaczył tekst i od kiedy dowiedziałam się, że to taaaakie smutne, nie tańczyłam więcej do tej melodii.

       Kompletnie nie do tańca, ale do słuchania na okrągło okazała się być piosenka „Nothing compares 2U”, ale nie wykonaniu Prince’a. Podobało mi się do tego stopnia, że chciałam zrobić sobie fryzurę na Sinead. Ale zanim zgoliłam włosy podarła zdjęcie papieża i jakoś mniej ją zaczęłam lubić. Jednak do tej pory mam ciarki jak to słyszę.

 

https://www.youtube.com/watch?v=dq2K4jHs92A

Żeby nie było, że tylko obcojęzycznych piosenek słuchałam. Z polskich podobał mi się zespół, no cóż może troszkę kiszka się przyznawać, ale zrobię to! Podobał mi się „Papa Dance”, Paweł Stasiak wydawał mi się taki słodki. I ukochana piosenka – „Nietykalni.” Jak tak teraz słucham, hmm nieco grafomańskie toto, ale wtedy „nietykalni jak profil chmur” – jakież to było romantyczne.

https://www.youtube.com/watch?v=PffVF12OKM0

 

Nie mniej romantyczna, ale mniej dyskotekowa, była Kobranocka. Pamiętam jak „Irlandia” pięła się w górę listy przebojów Marka Niedźwiedzkiego. Nagrywałam na Grundiga i śpiewałam „wlokę ten wór przez Włocławek”. Za diabla nie wiedziałam czemu „wór”, ale tak słyszałam.

Chwilę później pojawiła się nowa miłość Róże Europy, kolejny romantycznie wyglądający wokalista piszący niepokojące, romantyczne oczywiście teksty. I jeden jedyny najpiękniejszy „Jedwab”. Pamiętam jak kiedyś na imprezie w kilka osób siedzieliśmy w kuchni i śpiewaliśmy razem z magnetofonem. Potem cofali i dalej śpiewali, głośno  i z uczuciem, aż reszta imprezowiczów kazała nam zamilknąć. To przez tą piosenkę raz w życiu chciałam mieć piegi, policzki blade miałam akurat.

Do Top Ten brakuje trzech piosenek, hmmm sporo mi się ich przypomina, ale trudno wybrać te najcudniejsze.

No dobra, jeszcze jedna, nie moja ukochana, ale wpadła mi właśnie w oko i przypomniałam sobie, że kilka moich koleżanek uznało to za hit stulecia, nie potrafiłam się przemóc i pokochać tej pieśni.

Spodobało mi się wracanie do archiwalnych nagrań, pewnie jeszcze jakiś wpis na ten temat popełnię.

A może Ty masz jakąś ukochaną, koniecznie XX-wieczną piosenkę? Chętnie dodam do zestawienia 😀

* temat kiczowaty trochę to i tytuł do rymu musiał być