What makes me happy. Co mnie cieszy.

          Po kolejne zupełnie bezsensownej scysji w ramach autoterapii układam listę rzeczy, które mnie uszczęśliwiają. Nic poważnego, same drobiazgi dzięki którym czuję się lepiej. Jestem teraz na takim etapie życia, że siłą rzeczy większość mojego dnia toczy się wokoło mojej progenitury, więc część uszczęśliwiaczy z nimi się wiąże.

1. z samego rana jakieś mokre coś paca mnie w twarz, otwieram oko, odgarniam włos i widzę

najcudowniejszy bezzębny uśmiech na świecie,

to Polyanna, która znowu niepedagogicznie położona w naszym łóżku, siedzi sobie i mnie budzi obślinioną łapką.DSC_0148

2. jak już udaje mi się ogarnąć dzieciaki docieramy do kuchni, kręcę się wkoło śniadania, wreszcie siadam na sekundę i drugi cudowny moment poranka

pierwszy łyk mocnej gorącej herbaty

ale musi być naprawdę mocna, gorzka i gorąca i koniecznie z mojego herbatowego kubka, do kawy mam inny

       Później dzień jak co dzień, raz lepiej raz gorzej, sprzątam, piorę, gotuję dzieciakami się zajmuję. Byle do wieczora. Po wykąpaniu, wykarmieniu i wygłaskaniu, utuleniu i uśpieniu. Właściwie już na nic nie mam siły, ale…

3. wchodzę sobie na statystyki mojego blogusia i widzę

jak mi rosną

statystyki! Pomaleńku, ale rosną, a jak jeszcze jakiśkomentarzyk miły, ach sama radość:)konferencja 003

4. kolejny miły moment – rzut okiem na dzieciątka, jakież one słodkie – zwłaszcza jak śpią, a jeszcze słodsze jak w swoich łóżeczkach

DSC08468

5.  i wreszcie kulminacyjny moment wieczoru…..

  książka

mogę padać na twarz, ale kilka stron muszę przeczytać, czasami zasypiam i ślinię się na kartki, czasem zamykam oko na nudniejsze sceny, ale kartki przerzucam i następnego dnia muszę się cofnąć, żeby zobaczyć o co chodzi.

To taka moją „żelazna” piątka  uszczęśliwiająca.  Ale są też chwile ekstra, które dają mi poczucie szczęścia:

– zapach powietrza po burzy

– jazda rowerem bez celu (od kiedy mam dzieci właściwie się nie zdarza)

– zmęczenie po bieganiu

– zapach bzu i piwonii

– gorąca kąpiel

– sen bez pobudek

– relaks przy sprzątaniu – naprawdę lubię układać na półkach i machać ścierą po podłodze 🙂

– śmiech dzieci

 – durne komplementy – ostatnio przechodziłam z dzieciorami obok budowy, jakiś robotnik w wieku niewiele poniżej wieku mojego ojca, powiedział, że z taką mamusią to też by się na spacer wybrał 🙂 powiedziałam, że zapraszam, niestety szef go nie puścił 😀 Całą drogę do sklepu uśmiechałam się pod nosem – głupota, a cieszy.

 -łyk wina w dobrym towarzystwie

 – itd itp…..

w trasie

      I warto takie chwile hodować sobie gdzieś w głowie i wracać do nich w chwilach zwątpienia. Też tak masz? Coś co cieszy na przekór i wbrew wszystkiemu?