Szarlotka – wpis gościnny

Jesienne klimaty, jabłka w sadach, liście spadają z drzew, szarlotki pachną w piekarnikach. Na dzisiaj Bronia z Fehrnweg (klik, bo dużo tam ciekawego) przygotowała pyszną, wegańską oczywiście,

szarlotkę

     Nie weganie pewnie się śmieją – szarlotka z natury rzeczy jest wegańska! Otóż nie! Margaryny zawierają zwykle dodatek odzwierzęcy w postaci….witaminy D. Niemieccy weganie mają łatwiej – Alsan czyli 250g w pełni wegańskiego smarowidła.  W Polsce wegańska jest „Palma”, ale produkowana jest przez Unilever, a ci testują na zwierzętach. Zawsze można udać, że się o tej witaminie nie wie :P, albo szukać czegoś innego, podobno w „Lidlu” bywa coś co weganie uznają za margarynę w miarę ok.

Szarlotka składa się z 3 części

Spodu: 300g mąki razowej ; płaska łyżka proszku do pieczenia; 1/2 szklanki syropu z agawy ; banan; 125 g margaryny

Nadzienia – kilogram jabłek

Kruszonki –  250 g mąki; łyżeczka cynamonu; 3 łyżki syropu z agawy; 100 g margaryny

Wykonanie: okrągłą formę wykładamy papierem do pieczenia (kładziemy na dnie i przytrzaskujemy 🙂 boki nie muszą być wyłożone). Ugniatamy ciasto na spód, rozwałkowujemy i wykładamy  dno i boki, dno posypujemy lekko cukrem cynamonem i mąką, bo jabłka wypuszczają sok podczas pieczenia. Jabłka obieramy i kroimy na drobne kawałeczki i wykładamy na spód. Wierzch posypujemy grubo kruszonką. Pieczemy ok 45 minut w temperaturze 170 stopni.

Po upieczeniu możemy ozdobić np wegańską bitą śmietaną i ulubionymi orzechami – tu akurat laskowe.
mmm szarlotka
Smacznego!

     Pierwszy dzień jesieni za nami. U nas było pięknie, ciepło i słonecznie. Pół dnia spędziliśmy na dworze łapiąc promienie słońca – witamina D jako żywo. Podziwiam ludzi, którym chce się wykorzystać wszystkie owoce i warzywa, których teraz pełno na straganach. Ja jakoś nie potrafię się zmobilizować, żeby te wszystkie pyszności przetworzyć i zamknąć w szkle. A w zimie zjadłoby się dżemik, oj zjadłoby się. Póki co garściami jemy winogrona.  Mam nawet w planach zrobić sok z winogron, dołączy do baterii soków malinowych i porzeczkowych (nie, nie moich – teściowa robiła).

     A jak u Was? Wekujecie? Smażycie?