Zdjęcia zamiast pamięci

…….Robicie zdjęcia? Głupie pytanie, przecież każdy robi, wszędzie i cały czas. W komórkach i komputerach tysiące zdjęć. Blog bez zdjęć to nie blog, fejsik bez zdjęć – nie do wyobrażenia. A do tego insta, pinterest, picassa i diabli wiedzą co jeszcze. Zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia. Fotografowanie wszystkiego dookoła i konieczność dzielenia się naszymi „dziełami” z otoczeniem.

…..Żeby nie było, też robię zdjęcia, mnóstwo zdjęć, nawet sobie porządny aparat kupiłam 🙂 Jednak staram się nie pstrykać zupełnie bezmyślnie – każdy krzak, dom, zabytek. Wybieram to co ciekawe, wyjątkowe, czego nie ma na każdym wallu fejsbuka.  Pasjami robię zdjęcia dzieciakom – tak szybko się zmieniają. Mam już pewnie kilka tysięcy ich zdjęć. Co roku wybieram najładniejsze i drukuję z nich fotoksiążkę i tylko tymi raczę znajomych 🙂

…….Fefin ma pierwsze zdjęcie w „wieku” ok 20 minut, a Polyanna w drugiej minucie życia (małż był przy porodzie). Ja nie mam zdjęć z okresu  wczesnego niemowlęctwa. Jedne z pierwszych to chyba tak około roku.

DSC_0534

To nie jest sztucznie postarzone – data teraźniejsza, bo zrobiłam zdjęciu zdjęcie :P. Mam kilka zdjęć z tego okresu, a potem kilka lat przerwy. Bronia miała więcej szczęścia, bo ma serię zdjęć jako niemowlak w wózku, przy okazji i ja się załapałam.

DSC_0537

……Potem zdjęcia z komunii, jakieś wakacje, coś ze szkoły, w sumie mniej niż moje dzieci mają zrobione przez rok. Kiedyś, żeby zrobić zdjęcie musiał być powód ku temu. Trzeba było to wcześniej zaplanować – kupić kliszę – potem oddać do wywołania, a w międzyczasie mieć szczęście i nie prześwietlić filmu.

……Teraz aparat cały czas w pogotowiu (albo chociaż komórka) i pstrykamy zupełnie bez zastanowienia, a potem mega, gigabity zdjęć na dysku. Wybieranie tych najlepszych – droga przez mękę. Kiedyś było 36 klatek i jak nie wyszło to finito – zdjęcia bez głów, nóg, z zamkniętymi oczami, tępą miną. Teraz powtarzamy aż – jest pięknie 🙂

…… Nie chcę pisać, że teraz jest lepiej, albo kiedyś było lepiej – jest inaczej. Chociaż może jest trochę gorzej – zamiast patrzeć i chłonąć robimy zdjęcia. Był kiedyś taki dowcip:

Japońska wycieczka wraca do domu, na lotnisku stęsknione rodziny – opowiadajcie co widzieliście w tej Europie! Na to odpowiedź: Nie wiemy, jeszcze nie oglądaliśmy zdjęć

I czasem chyba tak jest – pstrykamy zamiast patrzeć,  potem zapominamy gdzieśmy byli 🙂 Czasami dopiero oglądając zdjęcia na spokojnie można zobaczyć co się złapało w kadrze. Mam takie zdjęcie z Mediolanu:

przed katedrą

Robiąc zdjęcie naprawdę nie widziałam pani z pieskiem, skupiłam się na gołąbkach 🙂 Mam mistrzynię drugiego planu, a przy okazji obserwację socjologiczną. Plac przed katedrą w Mediolanie, a pani bez koszulki.

….. Generalnie jednak staram się wykorzystywać pamięć – tą swoją, a nie tylko aparatu. Zapamiętuję miejsca, zapachy, nastroje – to wszystko czego nie da się sfotografować. Zapach niemowlaka, bezzębne uśmiechy, miękkość pierwszych włosków….Tiaaa sentymentalnie, ale to są rzeczy, które tylko mogę zapamiętać, żaden nośnik ich nie przechowa dla mnie. Może i lepiej? Tego co mamy w głowie nikt nam nie zabierze, a to co na twardym dysku zawsze może trafić szlak.

……Też macie setki, tysiące zdjęć? Chwalicie się nimi całemu światu czy raczej tylko najbliższym? Pisząc najbliższym nie mam na myśli 2345 „przyjaciół” z fejsa 😀