Co w torbie do porodu

       Przeczytałam dzisiaj w „wyborczej” artykuł o torbie do porodu. Właściwie o wielu torbach. Artykuł jest zainspirowany projektem Deliver life, prowadzonym przez Water Aid – organizację pracującą na rzecz pomocy w dostępie do czystej wody nadającej się do picia. I tak sobie pomyślałam, że nie doceniamy tego co mamy. Narzekamy na jedzenie w szpitalu, na opryskliwe położne, albo przepełnione sale. Jednak tak naprawdę to co nam się wydaje wielkim problemem, to tylko problem pierwszego świata.

         Co zwykle pakujemy do torby „porodowej”? Jest na ten temat sporo poradników, gdzie obok rzeczy oczywistych typu koszula i artykuły higieniczne pojawiają się: olejek do aromaterapii i masażu, ulubiona muzyka, przekąski na czas porodu, książka etc. O komórce, ładowarce i  coraz częściej tablecie nawet nie wspominając. Ja jeszcze miałam własne sztućce 🙂 Co szpital to  obyczaj.

       I to też ląduje w torbie przyszłej mamy w większości krajów Europy, Ameryce czy  Australii. Nic ciekawego, raczej standard. Przeczytałam jednak co szykują sobie do porodu kobiety z krajów trzeciego świata i aż mi mróz przeszedł po kręgosłupie. Pojawia się tu bowiem spis rzeczy, które w życiu do głowy by mi, w kontekście porodu, nie wpadły.

         Która z nas miała w szpitalu latarkę? A może żyletkę do….przecięcia pępowiny? Może miałaś chociaż własną miednicę (w sensie z domu przyniesioną)? Ceraty do porodu i rękawiczek chirurgicznych pewnie też nie miałaś? Alkohol, o  o tym bym pomyślała, np jakieś dobre wino, jednak nie o to tu chodzi – mama z Madagaskaru miała ze sobą alkohol do dezynfekcji.

     Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić szpital bez prądu i bieżącej wody? A brak prysznica i konieczność mycia się w zlewie – po porodzie! Łóżko porodowe bez jednorazowej podkładki i lekarz bez rękawiczek pewnie spowodowałby atak paniki u każdej „zwykłej” Europejki.

   My zastanawiamy się czy koszula do porodu jest wystarczająco twarzowa. Nie doceniamy jakim luksusem jest to, że nie musimy myśleć o rzeczy tak oczywistej jak dostęp do wody, do prysznica i toalety.

      Po południ w ramach walki z breją na ulicach wybraliśmy się na basen. Siedziałam w ciepłej wodzie, bąble masowały mi ciało, dzieciaki chlupały się tuż obok. Było cudnie. W pewnej chwili przypomniał mi się ten artykuł i pomyślałam, że zdecydowanie powinnam bardziej doceniać to co mam tylko dla tego, że urodziłam się w bogatej Europie, a nie w Etiopii. Zdecydowanie.

co w torbie

       Zaszalałam i wpłaciłam 5 funtów (wartych 10), bo przemówił do mnie ten tekst:

Every minute a newborn baby dies from infection caused by a lack of safe water and an unclean environment. It doesn’t have to be this way. This winter, join us as we follow remarkable mums and midwives delivering life around the world, and be part of our biggest ever appeal. With every penny you give doubled by the UK Government, we can reach 130,000 mums and their families with safe water – giving them a brighter start and a better future.

Ależ żałuję, że mój blog tak niszowy i nieopiniotwórczy, jednak może ktoś pójdzie w moje ślady?

     A tak odchodząc od tej wody – miałaś w porodowej torbie coś nieoczywistego? A może bardzo Ci czegoś brakowało?