Dranie w tranie – czytanka logopedyczna

Dzisiaj krótko o naszej ostatniej  lekturce. „Rymowane dranie, czyli wiersze trudne niesłychanie.” Książka napisana została przez fachową siłę językoznawczynię Agnieszkę Frączek i jest jedną z cyklu książek logopedycznych „Na końcu języka”

DSC_0760

 

Za pierwszym przeczytaniem mnie ta książeczka nie zachwyciła. Gorzej, pomyślałam, że jest nieco głupawa, a wierszyki, hmmm beznadziejne. Ale…podobały się Fefinowi! Zaczęłam się bliżej przyglądać i doszłam do wniosku, że głupie czy nie, ale naprawdę zabawne. Do tego „edukacyjne”, a przecież każda mama chce „uczyć – bawiąc”czy na odwrót.

          I tak dranie towarzyszą nam od kilku już ładnych dni. Co w nich takiego edukacyjnego? Wierszyki pogrupowane są na obszary:

  • głosek dźwięcznych i bezdźwięcznych
  • syczących, ciszących i szumiących
  • nosowych
  • i wierszyki z literką R

dranie

Jeżeli nie będziemy doszukiwać się w wierszykach sensu i zastanawiać co autor miał na myśli, to mamy szansę na fajną zabawę. Przy okazji dziecię poćwiczy właściwą wymowę. Może się też okazać, że wymowa nie jest całkiem prawidłowa i wypada się pofatygować do logopedy. Nad czym aktualnie się zastanawiam.

    Niby Fef  właściwie nie sepleni, nie graseruje, ale nie jestem do końca zadowolona z jego wymowy. Kiedy mówi powoli, albo powtarza po mnie wierszyk jest ok. Niestety zwykle mówi dość niechlujnie i wtedy ma problem z głoskami szumiącymi.  Najśmieszniejsze jest to, że on potrafi mówić: sz, cz, dz, ale najwyraźniej mu się nie chce! Mnie z kolei nie chce się poprawiać każdego słowa.

       Pamiętam jak nie mogłam się doczekać kiedy zacznie wymawiać „r”. Nijak mu nie szło, pocieszałam się jednak, że przynajmniej na „j” nie zamienia jak to robił nasz sąsiad. Wołało to dziecię np: chodź babciu na hejbatkę. Tudzież: hujaaaa – jako wyraz radości 🙂 Fef zaczął „r” wymawiać jak chciałam nauczyć go liczyć po hiszpańsku. Do dziś pamiętam obustronną radość z wibrującego: trrrrrrrres i quatrrrrrrro!

       Teraz czekam tylko jak zacznie szumieć i szeleścić na co dzień, a nie tylko kiedy go do tego zmuszę. Teraz katujemy „dranie”, chyba muszę kupić je na własność.

dranie

A może podrzucicie jakieś podobne lekturki? Albo sprawdzone metody na naukę szszszszszs i reszzzzzzty?

Byłabym zapomniała – do książki dołączona płyta!