Rodzicem być i nie zwariować kilka książek

      Zachodzi człowiek w ciążę i okłada się zaraz ze wszystkich stron książkami o ciąży, wyszukuje w internecie wszystkiego co go może spotkać, słucha lekarza, położnej i teściowej, sąsiadki… Potem zostaje się rodzicem i znowu zewsząd atakują poradniki i życzliwi oczywiście ze wszech miar ludzie. Obsługa dziecka w teorii, po przeczytaniu stosu książek, jest w małym palcu. Jednak okazuje się (zwykle), że to nie tak różowo. No dobra, nikt nie mówił, że będzie sam miód,  ale pisali, że małe dziecko dużo śpi…..aha. Ale nigdzie nie pisali, że jak zostaniesz rodzicem (matką zwłaszcza) będziesz mieć wrażenie, że:

wszystko robisz źle!

      I masz wrażenie, że jesteś najbardziej beznadziejnym rodzicem na świecie, starasz się, ale nie wychodzi. W domu syf, w kuchni pustka, dziecko wyje, a ty masz ochotę uciekać w Bieszczady węgiel wypalać. Na szczęście okazuje się, że na taki stan rzeczy też znajdziesz odpowiedź w literaturze. Część pociesza, że innym wychodzi jeszcze słabiej, część pokazuje: „jak żyć”, a reszta jest po prostu zabawna. Są to książki o tyle specyficzne, że nie zawsze bawią niedzieciatych.

            Dawno, dawno temu zanim nawet myślałam o dzieciach przeczytałam

rodzicemPolkę. Manueli Gretkowskiej

Książka o ciąży z całym jej romantyzmem i brakiem romantyzmu. O tym co dzieje się z ciałem, ale co ważniejsze z głową przyszłej mamy. Jeśli znasz prozę Gretkowskiej ta pozycja cię zdziwi – nie jest brutalna, ani obsceniczna, jest miejscami liryczna, ciepła, piękna. To dowód na to, że ciąża zmienia kobietę.

W pierwszej ciąży nie kupowałam poradników ciążowych, ale kupiłam

Dziecko dla odważnych. Leszka K. Talko

Talko uwielbiam od czasów felietonów w „wyborczej” „Przy sobocie po robocie”, więc kupiłam w ciemno i się nie zawiodłam.  Czytając zarykiwałam się ze śmiechu do łez. Monika, Leszek, Pitu i Kudłata to genialna rodzinka.  Ta książka, a właściwie 4 w jednej okładce („Dziecko dla początkujących”, „Dziecko dla średnio zaawansowanych”, „Dziecko dla profesjonalistów”, „Dziecko dla zawodowców”) to 400 stron zabawnych dialogów, wypadków, gagów. Drugi raz czytałam w drugie ciąży i jeszcze kilka razy w tym roku – Fefin okazał się być miłośnikiem Pitulka, ochrzcił nawet panienkę imieniem Łysata :), bo kudłata to ona nie jest.

Idąc za ciosem kupiłam następnego Talkę – tym razem dla małża

Pomocy jestem tatą! Czyli jak być dobrym ojcem i nie osiwieć zbyt szybko.

66 rozdziałów o tym jak być ojcem, o tym co się zmienia jak zostajesz rodzicem. Nie jest to klasyczny poradnik, ale książka o tym co się staje z ludźmi kiedy zostają rodzicami:

To książka o tym co się z wami stanie. O tym, jak miły facet z perspektywami na piękną karierę zostaje tatą. A jego dziewczyna mamą. Jak tworzą szczęśliwą rodzinę.

Oczywiście napisane w specyficzny talkowy sposób, zabawne do łez, ale znowu – bezdzietni mogą kręcić nosem, a my rodzice kiwamy głową – sooooo true.

 

 

Drugą książką dla mojego mającego zostać ojcem męża była książka Andrew Clovera

Tata rządzi czyli 63 zasady szczęśliwego ojca

To pozycja o stawaniu się ojcem, o wypróbowanych sposobach postępowania z dwiema córkami, o tym jak fajnie być tatą. Bycie rodzicem z perspektywy też felietonisty, ale i komika. Książka zabawna, ale miejscami irytująca, bo ten tata jest ciągle upalony. Mam nadzieję, że to tylko taki dowcip, a nie stan faktyczny.

 

 

 

 

 

Jakiś czas później dostałam w prezencie

Dzikie dzieciaki

Czyli „Zapiski z życia ledwo żywej matki” Rebeki Eckler. Jakże świetnie rozumiem autorkę – kanadyjską dziennikarkę. Okazało się, że są na świecie matki zmęczone i nieperfekcyjne – jakże mi ulżyło!

Ciągle masz siniaki na nogach, przez co wyglądasz jak sześciolatka, która spadła z drzewa. Nie możesz już założyć krótkich spodenek i to nie dlatego, że się staro czujesz, ale dlatego, że masz”mamusine nogi”. Dlaczego wózki nie zostały wyposażone w zderzaki?

Po przeczytaniu tego fragmentu zawołałam: Rebeko! siostro moja! Mam siniaki od wózka i od szafek, na rogi których notorycznie wpadam niosąc panienkę na rękach. Ta książka okazała się być trzecią częścią, przed nią były : „Wpadka” i „Padam na twarz”. Wszystkie pełne humoru i udowadniające, że macierzyństwo to doświadczenie ponadgraniczne 😀

Wreszcie po urodzeniu Polyanny, wiedząc, że do matki idealnej mi daleko, kupiłam książkę

rodzicem

Perfekcyjna matka nie istnieje. I co z tego?

Książka napisana w formie poradnika, w którym zestawione są dwie opcje: matka perfekcyjna vs matka normalna. Czyli perfekcyjna to ideał, a normalna to cała reszta. Zaczyna się już od ciąży i porodu.

Sala perfekcyjnej matki na porodówce jest idealnie wysprzątana. U normalne matki panuje taki bajzel, że czasami nie wie, gdzie położyła dziecka.

 

 

 

    Polecam gorąco wszystkie tu wymienione publikacje, gwarantuję relaks i potężną dawkę humoru. Okazuje się, że bycie rodzicem może być zabawne. Czasem można sobie powiedzieć: ooooo to tak jak u mnie! A czasem westchnąć z ulgą: ufff, aż tak to u nas nie jest.

Następnym razem opiszę „nurt francuski” czyli poradniki z zupełnie innej beczki. Niby zabawne, ale wbijające szpilę wszystkim nieperfekcyjnym rodzicom. „W Paryżu dzieci nie grymaszą.” No właśnie, ale o tym innym razem.

      Znacie jakieś poradniki podobne (albo zupełnie inne) na temat jak dobrze być rodzicem? Dzielcie się!

P.S. Nie zapomniałam o Walentynkach – przecież to wszystko książki o miłości.

PPS Sorry za formatowanie dzisiejszego tekstu, ale coś się z…bało  i się od…bać nie chce 🙁