Prohibicja – osiem godzin na dobę

     W internecie znowu temat „z życia wzięty, budzący żywą dyskusję. Ktoś gdzieś bąknął, że może by tak zakazać handlu alkoholem od 22 do 6 rano. W internecie podniósł się krzyk:

Prohibicja! Meliny powrócą!

Czy naprawdę jest czego się bać? A może częściowa prohibicja to zupełnie dobry pomysł? W tej chwili w Polsce na jeden punkt sprzedający alkohol przypada średnio 273 osoby, podczas gdy wg WHO powinno być na 1000 osób. Czyli mamy prawie 4 razy większą średnią.
Po co długo szukać – idę na zakupy w lewo, mam w promieniu 100 metrów od siebie, 5 sklepów (w tym jeden całodobowy) w których mogę kupić alkohol. Idąc w prawo 6 sklepów położonych blisko siebie. Nasz kraj jest w czołówce jeśli chodzi o dostępność trunków. A im większa dostępność tym większe spożycie i wzrost przestępczości. Tak, tak przestępczości – przemoc domowa i agresja na ulicy to też przestępczość, jazda pod wpływem też. I do tego dochodzą większe wydatki na leczenie skutków spożycia.

prohibicja?

Problemem jest to, że w Polsce ok 12% dorosłych nadużywa alkoholu! Około 2% to osoby uzależnione to jakieś 600-700 tys Polaków. Z powodu nadużywania co roku umiera +/- 10 tys osób. Więc może ta mini prohibicja jakoś to zmieni?

     Wczoraj wyraziłam swoje zdanie pod artykułem i okazało się, że jakaś niedzisiejsza jestem, albo przynajmniej nieżyciowa jestem. Oto kilka komentarzy do mojego komentarza.

A co jeśli mam urlop lub/i np grill się przeciągnął, albo mam nienormowany czas pracy?
Albo pracuje głównie na 2 zmianę i kończę o 22 lub 23 – nie mogę po ciężkim dniu butelki wina kupić, albo się z kolegami z pracy piwa napić?? Nie wszyscy są alkoholikami żeby zapasy alko w domu robić(choć nie twierdze że ci co zapasy robią są alkoholikami:))
A meliny i tak powstaną i obrotne osoby będą naprawdę niezłą kasę kosić… szczególnie w okolicach wypłat 500+ i zasiłków wszelakich (to kolejna grupa która często nie pracuje od 6.00)

No tak, każdy pracujący na drugą zmianę marzy o kupnie alkoholu po pracy, a już w żadnym razie nie może zaplanować tego przed pracą.

Bo fakty są takie: gdy nie ma sklepów powstają meliny – to jest wypróbowane,

Owszem, wypróbowane, ale w czasach kiedy alkohol był NA KARTKI. Meliny miały rację istnienia, bo bez kartek nie dało się legalnie kupić żadnego alkoholu. „Babka” o kartki nie pytała, ale miała swoją cenę.

a ja pracuje na 3 zmiany i czasami kupuję chleb w nocnym o 5.00 rano (bo już mają świeży) a czasami piwo po 23,00 bo wroćiłem z roboty i mam 2 dni wolnego. Jasne – mogę polecieć na stację benzynową – zawsze to bliżej niż apteka. Tobie i tak będzie trudniej z lekami niż pijakowi z ”lekami”. A jak zamkną nocne to będę miał jeszcze lepiej bo córka „babci” z komuny już zaciera ręce a ja będę miał bliżej. Jeden problem -czy będzie miała moje ulubione piwo czy tylko 0,5 l. Bo biznes jest biznes!

Zapytałam aż mamę jak to z tymi melinami było. No cóż, nie dowiedziałam się wiele, moja rodzicielka nie miała pojęcia gdzie i czy w sąsiedztwie taki przybytek działał. A imprezy bywały epickie (jak młodzież mawia), czasem alkohol kończył się wcześniej i nie było problemu.

I tak się zastanawiam czy ta dyskusja to znowu nie jest kłótnia my – oni. My postępowi — oni źli zacofani. Czy naprawdę utrudnienie dostępu do alkoholu przez 1/3 doby spowoduje jakikolwiek problem? Dla zwykłego nieuzależnionego od alkoholu człowieka chyba nie. A panom spod sklepu, których widziałam jak kilka dni temu „robili” 3/4 „Finlandii”, to chyba nie zrobi większej różnicy. O 22, albo już „śpią”, albo jakoś się zabezpieczą, żeby do rana przetrwać.

15 VII 076

 Może ta częściowa prohibicja ma rację bytu? W końcu w wielu krajach nocny dostęp do napojów wyskokowych jest utrudniony i ludzie jakoś piją  żyją.