W ramach wakacyjnych podróży z cyklu „poznaj swój kraj” 😛 wybraliśmy się wczoraj do Janowca (vis a vis Kazimierza Dolnego) do Magicznych Ogrodów. Reklamują się jako pierwszy w Polsce ogród sensoryczny. Na sporym obszarze rozrzucone są fantastyczne krainy zanurzone w bujnej, kwitnącej roślinności.
Spacer rozpoczęliśmy od domu czarodzieja, który nas wita – opowiada o Ogrodach i śpiewa. Dzieci były zachwycone.
Nieco dalej majaczyły wielkie pomarańczowe…marchewki! Trafiliśmy na pole pełne marchewek gigantów i takich zajęcy.
OObok sprzedawano watę cukrową w nienaturalnych kolorach, na szczęście żadne z towarzyszących nam dzieci nie reflektowało na takie atrakcje. Nie było czasu na jedzenie, bo był bieg ku następnym rozrywkom.
Następna była Bulwiakowa Osada – sadyba takich małych bulwiastych stworków. Po ich krainie przejeżdża się kolejką – dorośli też!
Czekając w kolejce na kolejkę :D, można oglądać z bliska domki bulwiaków, można sobie do nich wchodzić, ale niestety tylko dzieci się tam mieszczą.
Po przejażdżce żądni dalszych atrakcji pomknęliśmy do Krasnoludzkiego Grodu. To gród iście magiczny – Krasnoludy, rycerze i do tego dwie czarne świnki. Można przymierzyć się do miecza, założyć na głowę prawdziwy hełm rycerski, zejść do podziemi albo wspiąć się do ratusza.
Ale to nie koniec ciekawostek u krasnoludów – można potrenować strzelanie z kuszy, pobujać się na wieeeelkich huśtawkach, a nawet pokręcić się na karuzeli.
I jeszcze jedna atrakcja nie tylko dla dzieci! Kiedy ostatni raz zjeżdżałyście ze ślizgawki? Ja wczoraj!
Mimo takie sobie pogody dzieciaki były niezmordowane, nie wiedziałam, że Magiczne Ogrody będą dal nich aż taką atrakcją. Następne było Smocze Gniazdo. Stukaniu w jajka i wspinaniu się na małe smoczki nie było końca.
A zaraz za smokami można było wykazać się zręcznością i odwagą wspinając się do smoczych (chyba) gniazd.
Następny punkt, czyli Wodny Świat na pewno budzi więcej zachwytu w upalne dni, ale i wczoraj znaleźli się chętni do moczenia rąk, pompowania wody i patrzenia jak spływa systemem drewnianych rynienek.
Wszędzie było pięknie, widać było ludzi dbających o to,żeby nigdzie nie było chwastów, ani zwiędłych kwiatów, żeby każdy kamyk był na swoim miejscu.
Rozrywki były dopasowana głównie do dzieci, ale i dorośli się nie nudzili – jeśli tylko zechcieli spojrzeć na świat z mniej poważnej perspektywy i posłuchali chociażby szumu (a właściwie pomruków) tych drzew.
A żeby nieletnie towarzystwo było na pewno ubawione do granic, wstawiono jeszcze siedem wielkich trampolin i trzy dmuchańce – no jak bez dmuchańca?
I powiem Wam, że to co tu pokazałam to jeszcze nie wszystko, a oprócz tego Magiczne Ogrody wciąż się rozbudowują.
Spędziliśmy tam około pięciu godzin – łącznie z obiadem. restauracja ma dość ograniczony wybór dań, ale ceny są znośne. Dla mnie jako osoby nie jedzącej mięsa wybór był baaardzo wąski: sałatka grecka lub pierogi z truskawkami.
W sytuacji gdy dzień jest piękny i nigdzie się nie spieszymy można spędzić tam cały dzień, można rozłożyć koc na jednej z wielu łączek, skryć się w cieniu pod baldachimem, a ponad wszystko spacerować, spacerować….
Jedynym minusem całego przedsięwzięcia jest cena biletów – byliśmy w 8 osób zapłaciliśmy 110 zł,a to i tak taniej, bo skorzystaliśmy ze zniżki w grouponie – oszczędzając 24 zł. Dzieci poniżej 110 cm wchodzą gratis.
Magiczne Ogrody leżą w odległości 55 km od Lublina i 135 km od Warszawy. Myślę, że warto zaplanować wycieczkę – dzieciaki będą zachwycone.