„Nie oddam dzieci”- zawiodłam się

Kilka miesięcy temu przeczytałam książkę Katarzyny Michalak „Bezdomna” (o tym tutaj) i naprawdę mi się podobała. Jednak pozostałe tytuły były mało pociągające, do tego kiczowato-romantyczne okładki. Nie zachęcały.Jednak na blogu jusssi.pl przeczytałam recenzję „Nie oddam dzieci”, bardzo pozytywną recenzję, bardzo emocjonalną:

Nie potrafię powstrzymać łez. Bzdura. To nie są spływające po policzku krople. To duszące łkanie, przesiąknięte bólem zawodzenie.

Po takim tekście nie mogłam nie dodać tej pozycji do poszukiwanych. Znalazłam. Do tego pani bibliotekarka dodała, że piękna i do płakania. Nie zdarza mi się płakać przy książkach, ale…

O tragedii dowiaduję się już z okładki. Na 17 stronie dowiadujemy się, że to już za 48 minut, na stronie 21-szej, że za 32, na 25-tej – 12 minut, Tak zapowiadany wypadek nie wywołuje żadnych emocji! Kiedy wreszcie się wydarza nie ma zdziwienia, smutku, zaskoczenia. Podejrzewam, że tu powinnam się rozpłakać. A ja nic, null, zero.

Następna smutna w założeniu scena – przekazanie wiadomości o śmierci bliskich, potem powiedzenie pozostałym dzieciom i dziadkom – też mi do łez daleko

Pomyślałam, że dam pani Michalak szansę następnego wieczora. No cóż, reszta okazała się być jeszcze nudniejsza. Bohater na jakiś czas popada w alkoholizm, 13-letnia córka zajmuje się domem i młodszym bratem, a w koło pojawiają się harpie. Teściowa i siostra żony dybią na dzieci, sąsiadka na wdowca. Ale pojawiają się przyjaciele, dobry adwokat i wszystko kończy się dobrze.

Obok toczy się wątek sprawców wypadku – nie będę go rozwijać, bo może jednak ktoś zechce książkę Michalak przeczytać 😛

Co mi się nie podobało? W sumie całość. Niby o tragedii, niby o miłości a jakieś to wszystko miałkie, płytkie, zbyt wprost podane. Bohaterowie grubo ciosani, emocje przerysowane, brak osadzenia w czasie. Wszystko jakieś nie takie. Gdybym wcześnie nie słyszała o tej książce to pewnie odłożyłabym ją bez kończenia. Przeczytałam całą, bo szukałam tego czegoś co by mnie zachwyciło. Nie znalazłam.

Muszę jednak być sprawiedliwa – książka dobrze się czyta, napisana ładną polszczyzną, ma niezły rytm i pewnie swoisty styl. Ja jednak cieszę się, że mam ją tylko z biblioteki.

Czytałyście? Podzielcie się wrażeniami.