Warszawo walcz! Powstanie ’44

Kolejna data, której nie da się pominąć milczeniem – Powstanie Warszawskie. Pisałam o tym rok temu (TUTAJ), napiszę i w tym roku – choć refleksje zgoła inne. Inne, bo i rzeczywistość zmieniła nam się zdecydowanie – dziś żyjemy w kraju Dobrej Zmiany.

W kraju DZ rację ma tylko i wyłącznie prezes, prezydent jest niestety tylko kukiełką, która uśmiecha się i pozdrawia tłumy. W kraju DZ nie dzieje się nic bez namaszczenia prezesa i jego najdroższego Antoniego. W kraju DZ wszystko co się dzieje jest możliwe tylko dzięki temu, że brat prezesa poległ.

Jeśli ktoś ma czelność wzywać do apelu kogoś innego niż „poległych pod Smoleńskiem”, ten obraża prezesa i nie dostanie asysty kompanii honorowej. Ot taka kara od małego człowieka. Dziś było mi przykro, kiedy widziałam rano Powstańców przed Grobem Nieznanego Żołnierza, a nie było z nimi ani prezydenta ani nikogo z tfu, prawicy. Mali ludzie, którzy boją się prezesa, którzy nie wiedzą co znaczy słowo szacunek. Awanturują się o pomniki i apele smoleńskie, a nie potrafią pochylić głowy nad tragedią powstania.

Nie chcę dyskutować o tym czy Powstanie miało sens, bo jest tyle samo argumentów za co i przeciw. Nie wiem czy powinniśmy ten dzień obchodzić jako święto czy może wspominać jako dzień początku tragedii. Jestem jednak pewna, że musimy pamiętać o tych wszystkich, którzy zginęli marząc o wolnej Polsce. Musimy okazać jak największy szacunek tym,  coraz mniej licznym, którzy ciągle są wśród nas. Niestety w kraju DZ pamięć i szacunek należą się tylko „poległym w samolocie”. Po tylu dniach rozmodlenia i słuchania o miłosierdziu. Nieco żałośnie wypada to wszystko. Smutne dyskusje, niepotrzebne nerwy, głupawe uśmieszki. A to w imię Dobrej Zmiany – pamięć i szacunek dla wybranych. Posłuszeństwo jedynie oświeconemu, pociągającemu za sznurki – małemu człowiekowi, którego nazwiska nie wymienię.

Nie wiem jak ja zachowałabym się będąc na miejscu Warszawiaków w upalny sierpień `44, może okazałabym się tchórzem?