Blogowanie – 5 ważnych porad

Mam Cię! Zobaczywszy hasła „blogowanie” i „porady” zaglądasz do tego wpisu! Czyli pierwsza rada działa:

Wymyśl chwytliwy tytuł

Najlepiej coś o tym jak człowiek nie śpi, bo trzyma szafę, jak schudł w 5 dni 10 kg, albo jak zarabiać błyskawiczną kasę. I jeszcze dodaj wyliczankę: 5 sposobów na,  10 metod, etc. Jak ktoś się nie złapał na tytuł to może chociaż opis posta (postu?) masz pociągający – postaraj się!

Pisz o rzeczach wartościowych

przecież Twoi czytelnicy – obecni i potencjalni traktują Twoje blogowanie jak encyklopedię, krynicę wiedzy i kopalnię mądrych porad. Nie? Ja tam raczej szukam rozrywki bardziej niż wiedzy, raczej czytam blogi jak powieści/opowiadania niż jak poradniki. Większość z tych, które lubię jest „o życiu”, a nie o wiedzy konkretnej.

Blogowanie = SEO

Jak to, nie piszesz pod SEO? Nie umieszczasz hasła kluczowego odpowiedniej ilości razów? W akapitach też nie? O, to Ty guzik wiesz, blogowanie to poważna sprawa, a nie takie tam o pisanie!

blogowanie

Jedno zdjęcie warte 1000 słów

Dodawaj słodkie focie do każdego wpisu, najlepiej zwierząt i dzieci, mniejsza o kontekst, dodawaj. Jak nie dodasz to Ci seo powie, że masz dodać i już. No a już w ogóle fantastyczni jeśli zdjęcia są własnoręcznie zrobione, obrobione, a dzieciaki/albo Ty perfekcyjnie wystylizowane.

Linkowanie

promuj się! Wszędzie! Komentuj, nawet jak nie masz nic do powiedzenia, napisz chociaż: łał, ale fajne! A nuż Twój niekłamany entuzjazm zachęci do odwiedzin na Twoim blogu? Zawsze możesz wkleić link i dopisać: zapraszam do mnie…

Dobra, jest pięć – czyli wywiązałam się z obietnicy zawartej w tytule, ufff. A tak naprawdę blogowanie ciągle jest dla mnie zagadką. Piszę, bo mnie to bawi, ostatnio niezbyt często, jakoś tak wychodzi. Pewnie, że mogłabym pisać to w zeszycie, a nie wysyłać w świat, ale skoro istnieje możliwość „publikowania” moich przemyśleń to czemu nie. Z jednej strony pewnie lekki ekshibicjonizm, z drugie podbechtywanie ego – pacz pani, jednak czytają, a niektórzy to i regularnie! A jeszcze z innej strony to pewnie trochę autoterapia: wyżywam się intelektualnie, marudzę, chwalę.

Czy chciałabym coś przy pomocy blogowania osiągnąć? Chyba każdy bloger chce, szukamy poklasku, sławy, kasy – każdy pewnie po cichu o tym myśli, ale mało kto się przyznaje. A tak na serio, kto nie chce zostać drugim Tomczykiem? Kto nie chce, żeby mu płacono za pisanie o pierdołach? A może jest ktoś kto odmówi lotu na drugi koniec świata w zamian za pisanie o…pierdołach?
Ja jestem chętna. Tylko kurcze, mało mam czytelników, SEO kuleje, GA wstyd pokazywać, szablon darmowy, na fejsie nie mam nawet 50 folołersów, na spotkania blogowe mnie nikt nie zaprasza….Ehhhh życie.