położna

Położna – recenzja książki

Dawno, dawno temu, zanim jeszcze jakakolwiek ciąża była mi w głowie, rozpoczęła się akcja „Rodzić po ludzku”. W skrócie chodziło o to, żeby szpital był przyjazna, a położna jeszcze bardziej. Wtedy gdzieś po raz pierwszy zetknęłam się z nazwiskiem Jeanette Kalyta. W pewnej chwili pisano o niej wszędzie i wszystkie „gwiazdy” chciały z nią rodzić.
W poniedziałek w bibliotece znalazłam książkę jej autorstwa zatytułowaną:

Położna 3550 cudów narodzin

Zaczęłam czytać wczoraj w drodze na uczelnie, potem w drodze powrotnej i wreszcie wieczorem w łóżku. 320 stron poszłoooo. Już nie pamiętam kiedy udało mi się przeczytać książkę w jeden dzień. Faktem jest iż druk nie jest najdrobniejszy na świecie, a rozdziały kończą się zostawiając pustą stronę, ale i tak jest co czytać.

Generalnie rzecz ujmując książka bardzo mi się podobała, nawet bardzo. Może dlatego, że  sama idea jest mi bliska? Kalyta opisuje porody jako przeżycia z pogranicza biologii i magii, ubiera to w słowa tak udatnie, że wzrusza. kurcze, do łez chwilami, bardzo się pilnowałam, żeby nie płakać w autobusie. Na szczęście jest nie tylko łzawo, bywa też zabawnie, ale i strasznie. Każdemu kto uważa, że w szpitalach na oddziałach położniczych jest źle dedykuję ten fragment o obchodzie:

Dla kobiet był to ekshibicjonistyczny rytuał; na długo pozostawał w ich pamięci. Należało odrzucić kołdrę i pokazać krocze, rozstawiając szeroko nogi.  Jeżeli krocze było wyjątkowo obrzęknięte lub źle się goiło, kolejne rzędy uczestników obchodu przeciskały się między łóżkami, żeby koniecznie je obejrzeć.

„Położna” to książka o kobiecie z misa, pasją i darem. Poznajemy spory kawałek historii położnictwa i widzimy jak bardzo przez ostatnie dekady wszystko się zmieniło. Wszystko pięknie przeplecione wspomnieniami z porodów i wspomnieniami z życia autorki. Miejscami może nieco przesłodzone, może zbyt uduchowione, ale zdecydowanie nie jest to książka wobec której można przejść obojętnie. Szczególnie spodobało mi się stwierdzenie, że porodu się nie „odbiera”, ale, że położna poród „przyjmuje”.

Polecam, zdecydowanie polecam, mężczyznom też, bo bardzo mocno akcentowane jest miejsce faceta w „tym wszystkim”. Polecam tym, które poród mają już za sobą i tym, które nawet jeszcze nie poznały ojca swoich dzieci.