Już szósty stycznia, a ja w nowym roku nie napisałam jeszcze nic na blogu. Zimowy zastój, zamarznięte zwoje mózgowe, zwykłe lenistwo – sama nie wiem co. Po prostu jakoś mi z pisaniem nie po drodze, nie mam dobrych pomysłów, a nie chcę pisać niczego na siłę.
Nie napisałam o noworocznych postanowieniach, bo ich nie mam. Na zmiany jest dobry każdy moment, więc jeśli chcę coś zmienić zawsze mogę to zrobić, nie koniecznie akurat w nowym roku. Zastanowiłam się jednak czego sobie życzę, oczywiście obok zdrowia i pieniędzy :P.
W Nowym Roku życzę więc sobie:
Wiary
w siebie, swoje możliwości, umiejętności – to po pierwsze – ale też wiary w drugiego człowieka, w to, że ludzie są dobrzy z zasady. To tak na przekór temu co dzieje się dookoła.
Nadziei
to wynika z wiary – nadziei na to, że będzie lepiej, że ten rok będzie weselszy, że więcej zyskam niż stracę, że znajdę wreszcie równowagę w sobie.
Miłości
także do siebie samej, że spróbuję bardziej myśleć o sobie i swoich potrzebach, a nie tylko o tych, których kocham. Oczywiście miłości najbliższych też sobie życzę, zwłaszcza takiej najsłodszej kiedy Panienka mówi „Tocham mamę!”
A czego sobie w nowym roku nie życzę?
Smutków
bo w 2016 miałam ich aż nadto.
Kłótni
tych zwykłych, domowych, które mnie spalają psychicznie, ale i tych, którymi raczą nas media.
Atmosfery lęku
a właściwie medialnego podkręcania strachu, po wielokroć pokazywanych zbrodni, afer, pobić, rozpraw sądowych, etc. Mam dość dowiadywania się, o rzeczach strasznych, które w żadnej mierze mnie nie dotyczą.
Chciała bym, żeby w nowym roku było spokojnie – w mojej duszy, w moim domu i na świecie. Spokój to coś czego mi potrzeba, a co tak trudno mi ostatnio osiągnąć. Staram się, oddycham głęboko, liczę do dziesięciu i ciągle nie do końca jest tak jakbym chciała. Muszę być chyba bardziej uważna i skupiona na tym co się dzieje, chyba zacznę myśleć zanim coś powiem 😛