Wakacje w ciepłej wodzie – ciąg dalszy

Dalszy ciąg opowiadania o tym jak spędzaliśmy wakacje 🙂 Jak już pisałam zainstalowaliśmy się w Egerze, ale nie ograniczaliśmy się do niego.
Drugim miejscem, do którego się wybraliśmy był Egerszalok – jak nazwa wskazuje tuż obok Egeru. Oczywiście celem były baseny termalne – tym razem hotelowe! Nie trudno się domyślić, że droższe. Za 2,5 h zapłaciliśmy tyle co za cały dzień w Egerze, ale cóż – wakacje!

Egerszalok to 17 basenów – w większości relaksacyjnych z bardzo ciepłą i bardzo śmierdzącą (siarka) wodą.
wakacje

W Porównaniu do egerskiego kompleksu Egerszalok jest super czysty i nowoczesny i obsługa mówi po angielsku! Co na Węgrzech wcale nie jest takie oczywiste. Nie ma tu rozbudowanej bazy gastro, jakaś jedna budka, ale w trakcie 2,5 h nie zdążyliśmy zgłodnieć.
Oprócz basenów jest tam też jedna fantastyczna i niepowtarzalna rzecz. Pamukkale – wapienne skały o wyglądzie  białej piany. Podobno tylko w trzech miejscach na świecie można je zobaczyć!

 

Szczególne wrażenie robią wieczorem kiedy widać unoszącą się sponad nich parę.

Jedną z dodatkowych ciekawostek było to, że nie spotkaliśmy tam Polaków, a to tylko 7 km od Egeru.

Kolejnym basenem odwiedzonym przez nas w te wakacje był Demjen. Bardzo kameralne kąpielisko z ceną wstępu też z wyższej raczej półki. Tu muszę dodać, że Demjen to 2 kompleksy basenowe – drugi super, hiper z basenami w skale z cenami oderwanymi od rzeczywistości – tam tym razem się nie wybraliśmy.  Tu znowu w wersji popołudniowej – od 18-stej można być do 2 nad ranem! No, ale tyle nie daliśmy rady.

To był zdecydowanie najładniejszy basen jaki widzieliśmy w te wakacje. I chyba najcieplejszy, co prawda po zmroku ratownicy przeganiają z najcieplejszej wody do basenów pod daszkiem, ale i tak było bardzo ciepło. Dużo tam drewna i ceramicznych mozaik utrzymanych w klimatach nieco tureckich.

Niestety słabą stroną okazały się być toalety – brudno i zapach gorszy niż na dworcu. Zabawne też są szafki na ubrania – owszem każdy ma swoją, ale klucz jest tylko jeden – dzierży go pani zamykalska-otwieralska, którą trzeba prosić o otwarcie za każdym razem jak chce się coś wyjąć lub włożyć. 🙂
W Demjenie moczyliśmy się do 21-szej, kiedy rozgrzani szliśmy na parking ze zdziwieniem zauważyliśmy, że na termometrze było jedynie 13 stopni! A my w letnich ciuchach i było nam zupełnie ciepło.

Odwiedzone przez nas trzy kompleksy basenowe różnią się od siebie i to znacznie – po pierwsze ceną! Ale oprócz tego: jeżeli szukamy miejsca, gdzie chcemy spędzić cały dzień, zwłaszcza z dziećmi – Eger. Jeżeli szukamy „odrobiny luksusu” – Egerszalok. Natomiast jeśli zależy nam na klimacie i mniejszej liczbie ludzi dookoła – Demjen. Dodatkowym atutem dwóch ostatnich są widoki – piękne góry wokoło.

Wracając do kraju postanowiliśmy zahaczyć o jeszcze jedno kąpielisko, tym razem na Słowacji – znany chyba wszystkim Poprad. Byliśmy tam siedem lat temu i bardzo mi się wtedy podobało. Teraz, no cóż, w porównaniu z Węgrami – dużo drożej i niestety zimniej. Spędziliśmy tam 3,5 h co w zupełności nam wystarczyło. Co mają tam czego nie ma gdzie indziej?

Oraz prawdziwy bar z prawdziwymi drinkami i  piwem. NIeco niepokojące mi się to jednak wydało, bo chcę wierzyć mocno, że po wypiciu 2-3 piw każdemu chce się wychodzić z basenu aby…. Zwłaszcza, że widziałam pana, który miał wyraźnie o jedno piwo za dużo w organizmie, ale siedział dzielnie na barowym stołku.

Bardzo fajne są baseny do chromoterapii, dzieciory śmiały się, że pływamy w malinowym kisielu 🙂

O 21:30 na zamknięcie basenów odbywa się pokaz laserowy, niby nic takiego, ale zostaliśmy obejrzeć.

I tak w skrócie wyglądały nasze wodne wakacje. Krótkie, bo krótkie, ale dość intensywne. W przyszłym roku pewnie też podążymy wodnym szlakiem 🙂 Jeśli jakimś cudem nie czytałaś wpisu o basenie w Egerze koniecznie zajrzyj. A jeżeli lubisz wakacyjne opowieści to możesz przeczytać o ubiegłorocznych nad polskim i niemieckim morzem.

Pytanie na koniec – jak wolisz spędzać wakacje? Pływać i odmaczać ciało czy raczej wspinać się i pocić?