Pieluszki wielorazowe dla początkujących

Kiedy byłam w ciąży z Fefinem bardzo intensywnie dokształcałam się w temacie macierzyństwa. Czytałam o wszystkim. Znalazłszy gdzieś, że pieluszki generują około 1,5 tony śmieci (w ciągu całego okresu pieluchowania), złapałam się za głowę. 1,5 tony toksycznych bądź co bądź odpadów! Drzewiej używało się tetry więc odpadów siłą rzeczy nie produkowało się praktycznie wcale. Owszem dochodziło pranie, ale przy produkcji „pampersów” wody idzie znacznie więcej.

Dumałam, czytałam i trafiłam na pieluszki wielorazowe nie będące tetrą! 2010 to nie był jeszcze rok, w którym peluszki wielorazowe można było kupić w większości stacjonarnych sklepów dziecięcych. Naczytałam się i postanowiłam kupić – na e-bayu, bo ceny rozsądne i wybór ogromny.
Nie miałam tak naprawdę zielonego pojęcia o tym jak to wszystko wygląda, czym różni się AIO od formowanki albo kieszonki. Najpodobniejsze do „zwykłej” pieluszki były kieszonki kupiłam więc kieszonkę (jedną) bo chciałam zobaczyć jak wygląda „na żywo”.   To taka pieluszka z wszytą kieszonką, do której wsuwa się wkład. Środek jest zwykle z cienkiego polaru i przepuszcza siuśki tylko do wewnątrz, a przy ciele dziecka jest suchy. Jak ma się szczęście to można wymieniać co 2, a nawet 3 zmiany wkładek.  Kiedy paczka przyszła byłam zachwycona. Zamówiłam 10 następnych i 20 wkładów – tetrowych. Kosztowało mnie to ok 50 dolarów, czyli całkiem ok. Nie miałam pojęcia o rozmiarach więc kupiłam wszystkie z napkami pozwalającymi dopasowywać pieluchę do wielkości dziecka. Dobrze, że wcześniej nie doczytałam, ze są rozmiary dla noworodków, niemowlaków i starszaków. Jeszcze lepiej, że nie wiedziałam, że „minimum” to 25 zestawów.

pieluszki

Kiedy Fefin się urodził okazało się, że w pieluszce wielorazowej wygląda jak pszczoła z wielkim odwłokiem 😀 Na początku pieluszki non stop były w praniu i w suszeniu. Całe szczęście, że kieszonki schły bardzo szybko. Pisałam, że można zmieniać co kilka siknięć, ale na początku większość pieluch to nie tylko siuśki :D.
Ja ambitnie wdrażałam w życie dodatkowy plan NHN  (napiszę o tym następnym razem) więc kupki udawało się łapać do miseczki (jeeeea wiem jak to brzmi!). Jednak na początku prania było sporo. Jako, że jestem jednak nieco leniwa – w nocy zakładaliśmy „pampersy”.

Z czasem nauczyłam się, że dziecko sika w określonych momentach: po jedzeniu, po spaniu, po spacerze (i w wielu innych sytuacjach ) więc wtedy starałam się wysadzać Fefina (tak, od urodzenia) i nawet odnosiłam sukcesy. Jednak pieluszki nadal się przydawały. W wieku 21 miesięcy udało się skończyć z pieluszkami w dzień, a kilka tygodni później i w nocy. Tak należę do tych matek, które wcześnie zaczynają wysadzać na nocnik i nie wierzą w to, że dziecko nie kontroluje zwieraczy przed ukończeniem 3 lat. Moje o tym nie wiedziały 🙂 i zaczęły kontrolować wcześnie. Z Panienką historia przebiegała identycznie z tym, że pieluszki wyszły z użycia w 17-stym miesiącu życia.

Kiedy teraz zdarza mi się czytać o wielorazówkach okazuje się, że wszytko robiłam nie tak (no w każdym razie wiele). Po pierwsze miałam za mało pieluszek i kieszonek – wg tego co piszą inne użytkowniczki powinnam mieć ze dwa razy tyle. Po drugie nie używałam płynów odkażających – prałam w 60 stopniach i co jakiś czas gotowałam w wielkim garze. I po trzecie nie lanolinowałam i nie odtłuszczałam – do tej pory nie wiem co to znaczy i po co miałam to robić. A i nie miałam specjalnych woreczków ani pojemnika. Stały sobie w wiaderku po ogórkach 😀
No i jeszcze do tego kupiłam chińskie no-name, a nie polecane wełniane, bambusowe etc. Spełniły swoją rolę w 100%.
Pod koniec pieluchowania Fefina odkryłam istnienie specjalnych papierków chroniących pieluszkę przed zabrudzeniem i ułatwiających pozbywania się grubszych treści. Ale to tak tylko na dodatek, jakby ktoś zdecydował się na wielorazówki 🙂

Odnosząc się do kilku mało przychylnych komentarzy na fb: to jest krótki tekst na temat tego jakie miałam „przygody” z wielorazówkami. Nie chodziło mi o wyczerpujący artykuł na ten temat ale raczej o zainteresowanie i zachęcenie do zastanowienia nad porzuceniem jednorazówek. Dzieci przeżyły (prawie bez odparzeń) mimo mojej ignorancji w temacie.