100 lat mojej Alma Mater

Moja macierzysta uczelnia, będąca jednocześnie moją pracodawczynią obchodzi w tym roku 100 lat. Obchody zaplanowano z wielką pompą nazywając całość Światowym Zjazdem Absolwentów. I tak od wczoraj jubilatka świętuje.
Dotarłam tam jednak dopiero dzisiaj. Nie umawiałam się z nikim z mojego roku, ale po cichu liczyłam, że ktoś przyjedzie. W końcu kończyło nas koło 70 osób. Trafiłam na spotkanie, a tam same, że tak delikatnie powiem, starszaki. Najmłodsze roczniki były doooooobrze po pięćdziesiątce. Atmosfera jednak miła, trochę łzawo, trochę wspominkowo – dobrze się tego słuchało. Profesorowie, którzy dzisiaj są już na emeryturze opowiadali o swoich studiach.
Rozglądałam się i rozglądałam i spotkałam JEDNĄ koleżankę. Przywitała się ze mną po imieniu, a ja oczywiście….no zapomniałam. Na szczęście po chwili rozmowy przypomniałam sobie – Kasia.
Obgadałyśmy wszystkich profesorów, podzieliłyśmy się wiedzą na temat tego kto się rozwiódł, kto gdzie pracuje, a kto wyjechał – okazało się, że bardzo mało wiemy.

Później już sama krążyłam w tłumie przyglądając się ludziom i słuchając rozmów. Co chwilę ktoś komuś wpadał w ramiona! Wszędzie robili sobie wspólne zdjęcia. Atmosfera luzu i pikniku. I poczułam się tak jakaś bidna, ludzie po wielu, wielu latach od zakończenia studiów mieli ochotę przyjechać z różnych końców świata, a moi szanowni współabsolwenci olali sprawę. Szkoda. Pocieszające jest to, że nie tylko socjologów zabrakło. nigdzie właściwie nie było widać ludzi poniżej 50 lat, za to sporo było takich +70. Siwe włosy, zmarszczki, gdzieniegdzie kule i wózki inwalidzkie, ale w oczach tyle radości. Im się chciało!
A my młodsi? Czy my już po prostu jesteśmy inni? Nie mamy czasu i ochoty na spotkania? Odcinamy przeszłość grubą kreską? A może do takich jubileuszy trzeba dorosnąć? Może 18 lat od magisterium to zbyt mało czasu aby za sobą zatęsknić?

Nie żałuję jednak, że się wybrałam. Bardzo miło popatrzeć na ludzi, którym się chce, mam nadzieję, ze w ich wieku też taka będę. A do tego tort, toast i chóralnie odśpiewane Plurimos Annos! Warto było. Może za kolejne 100 lato spotkamy się w większym gronie.

I nawet się znalazłam!