Przedszkolny wzrusz

Niby człowiek twardy jest, ale kiedy widzi jak te maloty co to jeszcze czytać nie potrafią i kochają bezgranicznie zupełnie za nic, przemawiają wierszem… Normalnie łzy się cisną i tylko świadomość tuszu na rzęsach ratuje przed szlochem.

przedszkolny

Tak, byłam dzisiaj w przedszkolu na dniu Rodziny – takie kombo z dnia Matki i Ojca zrobione. Od kilku tygodni przedszkolaki uczyły się wierszy i piosenek dla rodziców.

Żabie dziecko jest prześliczne, sama główka i ogonek
Ja z kijanki już wyrosłam cztery łapki mam zielone
Mama uczy mnie jak skakać i jak się nie rzucać w oczy
Temu co w czerwonych butach po zielonej łące kroczy.

Kwestia wygłoszona prawie do mikrofonu naprawdę mnie wzruszyła. I te wszystkie inne szeleszcząco sepleniące czterolatki też mnie wzruszyły. Przedszkolaki w tańcu, też zachwycały, zwłaszcza jak patrzyłam kiedy Polyanna nie zdanża – zupełnie jak mamusia.

Kurcze, przez całkiem sporo lat nie interesowałam się dziećmi, kiedy sobie sprawiłam parkę trochę zmieniłam zdanie, ale obcych dalej nie lubię. Jednak taki przedszkolny występ naprawdę łapie za serce. Jak się spojrzy na te skupione buzie, ehhh budyń zamiast mózgu. Naprawdę trudno się nie rozpłakać kiedy cała grupa wywrzaskuje, że mamusia jest najlepsza i kochają ją najbardziej na świecie. I chyba tylko po to ma się dzieci.

Doceniam to, że jeszcze przez chwilę jestem najważniejsza, bo Fefin pomału odkrywa, że jednak nie zawsze mam rację i nie wiem wszystkiego. Dzieciaki to codzienna podróż emocjonalna, na łeb w dół, nigdy nie wiesz w co wpadniesz. Dzisiaj było taaaak słodko.