Jestem wdzięczna, nie żeruję

Czasem wpadnie mi w oko wpis, który mnie porusza i zmusza do refleksji (sic!), z którym się nie zgadzam, ale nie komentuję, bo za dużo pisania. Wczoraj przeczytałam u Zaniczki, że jestem hieną i żeruję na jej niepełnosprawności. Najpierw zrobiło mi się głupio, potem smutno, a potem pomyślałam, że może ma rację. I kurczę, chyba nie ma. Na pewno z jej perspektywy wygląda to inaczej. Jednak nie uważam, że robię coś niewłaściwego.

Wczoraj dowiedziałam się, że moja ulubiona wege-blogerka urodziła śmiertelnie chorego synka. Prawie mi się płakać zachciało, taka fajna dziewczyna, pozytywna, pracowita, a tu tyle nieszczęścia. Spojrzałam na moją śpiącą Panienkę i pomyślałam, jak to dobrze, że mam zdrowe dzieci. Czyli zdaniem Zaniczki zrobiłam źle!

O co chodzi? Mniej więcej o to, że jeśli reaguję na widok kalectwa/biedy/chorób w taki sposób, że cieszę się, że mnie ten problem nie dotyczy, to jestem zła. Odczłowieczam i poniżam.  Ja to widzę zupełnie inaczej.Nie czuję wyższości, pocieszając się tym, że inni mają gorzej. Raczej doceniam to, co mam. Jestem wdzięczna za to, że mam gdzie mieszkać, co jeść, mam zdrowe dzieci i poruszam się samodzielnie, jestem niezależna od innych. Czy to naprawdę źle, że na widok nieszczęścia/choroby/kalectwa stawiam samą siebie do pionu, mówiąc sobie, że nie ma co narzekać, że inni mają gorzej?

Tak, kiedy widzę ciężko chore dziecko bez szans na leczenie czuję ulgę, że moje dzieci są zdrowe. Tak, w takiej chwili widzę, że moje problemy są błahe. Tak, mówię dzieciom, że inni mają gorzej i powinny się cieszyć z tego, co mają. Czy w związku z tym naprawdę jestem zła?

Nie jestem psychologiem, ale to chyba normalny mechanizm, zawsze się z kimś porównujemy, zazdrościmy. Nie da się  być zupełnie obojętnym wobec inności. I nie uważam, że przez to kogoś traktuję gorzej albo z pobłażliwością.

Miałam kiedyś studentkę na wózku, mogłam jej współczuć i głaskać, bo taaaaka biedna. Na egzaminie po przemaglowaniu dostała 4. Zasłużone. Po kilku latach znowu spotkałyśmy się na egzaminie. Dostała 5. I przypomniała mi egzamin z pierwszego roku. Była wdzięczna za tę 4, bo wiedziała, że wózek nie załatwił jej taryfy ulgowej. Nie współczułam, traktowałam jak każdego innego studenta.

Dlatego wcale nie czuję się hieną, kiedy patrząc na osobę na wózku, myślę, że powinnam się cieszyć z tego co mam, a nie marudzić.