Raj – Marta Guzowska w zabójczej galerii handlowej

Nie przepadam za galeriami handlowymi, kryminałów nie czytuje. Jednak, jak to zwykle bywa,  dwa minusy dają plus, przeczytałam kryminał, którego akcja toczy się w centrum handlowym Raj.

Raj – wymarzona nazwa dla „świątyni handlu”

Książkę pt.Raj znalazłam na półce z nowościami w mojej bibliotece osiedlowej. Nie znam Marty Guzowskiej, ale spodobała mi się reklama na okładce. I oczywiście fakt, że książka ma 492 strony! Niby nic skomplikowanego, nowo otwarte CH „Raj”, a w szturmującym je tłumie: dwie przyjaciółki, matka jednej z nich i złodziejaszek planujący kradzież. Potem do towarzystwa dołącza diler i jego ukraiński „żołnierz”. Pechowy zbieg okoliczności sprawia, że cała ekipa zostaje zamknięta na noc w „Raju”.

Niech żyje prowizorka!

Akcja toczy się w naszym kraju raju, więc nikogo nie powinno dziwić, że nie działają alarmy, kamery, a ochroniarzy jest tylko trzech. Tak bardzo spieszono z otwarciem, że przymknięto oko na niedoróbki. Dzięki temu możemy podziwiać podchody, bijatyki i zabójstwa (kryminał!). Krew się leje dość obficie, ale za każdym razem jest to dość zaskakujące.

Występują

Osoby tego dość osobliwego dramatu to całkiem niezły zbiór person ubranych w dominujące współcześnie cechy.
Jest młodociana youtuberka, dla której liczą się lajki i właściwie nic innego.
Jej przyjaciółka, szara myszka grzejąca się w blasku tej pierwszej i gorliwie ją kopiująca.
Mama psycholog, która sama potrzebuje terapii.
Gapowaty złodziej, miał idealny plan, który przez ogólny chaos poszedł się….
Diler przystojniak, z którym medialnie zafiksowana panna chce sobie zrobić słot focię, ale boi się, że on ją może wcześniej zabić.
Ukraiński zbir na usługach dilera – dokładnie tak lubimy widzieć takie osoby – silny, przystojny, pozbawiony mózgu.
Kilka trupów: dwa zupełne i dwa prawie trupy.

Akcja!

Jedni gonią, inni uciekają. Każdy ma swój powód. Ukrywają się, próbują ujść z życiem, albo zabić. To oczywiście duży skrót. Akcja jest tkana dość gęsto i nieźle się czyta. Interesującym pomysłem było podzielenie całości na małe rozdzialiki, w których każda osoba opowiada, co się dzieje. Otrzymujemy sześć narracji, każda z nieco innej perspektywy, każda napisana trochę innym językiem. Dzięki temu „Raj” ma bardzo dobry rytm. Łatwo sobie wyobrazić puste przestrzenie i poczuć lekki dreszcz na karku.

Całość jest trochę pastiszem na współczesność, w której coraz bardziej liczą się lajki i fejm.  Zakupy, albo chociaż możliwość przebywania w „Raju” zastępują rozmowy, spotkania czy spacery. Odłączenie od internetu odczuwane jest jak odcięcie tlenu, to wszystko wydaje się przerażająco prawdziwe.

Trudno znaleźć sobie jednoznacznie bohatera, któremu się kibicuje, bo każdy okazuje się nie do końca taki, jak się wydaje na początku. Wiekowo najbliżej mi do matki, czyli Teresy. Część wygłaszanych przez nią tekstów też brzmi jakoś znajomo

Niewidzialna. Za stara i za młoda jednocześnie. Teoretycznie to niemożliwe, ale pieprzyć teorię. Wystarczy spojrzeć w lustro. Za stara, żeby obejrzał się za nią jakikolwiek sensowny facet. Teraz ściąga tylko spojrzenia panów po sześćdziesiątce. (…) Za młoda, żeby budzić szacunek i podziw. Patrzcie, starsza pani, a jak świetnie się trzyma!

Mogę się pod ty podpisać, hasło „dziewczyna starowina” też mi się spodobało. Im dalej od czterdziestych urodzin, tym bardziej mi się podoba.

Podsumowując: Raj – Marta Guzowska – wydawnictwo Marginesy – 2019.

Całkiem niezła lektura na długie, ciemne popołudnia – zachęcam.