Burakowe – love. Burgery z jaglanką

Jesteś tym, co jesz! Kurcze, lubię buraki. ☻ Zawsze lubiłam, właściwie w każdej postaci. Tym razem zaplanowałam burakowe burgery. Oczywiście wcześniej przeczesałam internet, szukając przepisu, który mnie uwiedzie. Jednocześnie chciałam coś łatwego szybkiego. No, niestety nic takiego nie znalazłam.  Dlatego jak zwykle z kilku przepisów wyszedł mi jeden. Jak zawsze proporcje na oko, dokładnie odmierzam tylko do ciasta.

Ciekawe jak to wygląda w prawdziwej gastronomii, w końcu tam gotuje się na dużo większą skalę. Czy do wielkiego gara kucharz wrzuca tyle, ile mu się wydaje czy raczej ma jakąś wagę albo miarkę? Wracając do tematu, na burgery burakowe potrzebujesz:

– dwa buraki
– cebulę
– czosnek – tyle ile lubisz
– szklanka suchej jaglanej
– 1/2 szklanki płatków owsianych
– „chlust” oleju
– sól, pieprz
– ulubione zioła

Kaszę gotuj jak zawsze, czyli 2 razy tyle wody co kaszy. Co się da obrać obierz i pokrój na drobno. W ramach ułatwiania sobie życia, wrzuciłam do maszynki, która sieka, ściera i tak dalej. Płatki zmieliłam na mąkę w moim ulubionym blenderze do koktajli. ☺Wszystko do miski i wymieszać, najlepiej rękami. Oleju tylko tyle, żeby całość się jakoś skleiła. W niektórych przepisach jest imbir, ja dałam rozmaryn i wędzoną paprykę.
Potem wystarczy uformować burgerki i do piekarnika z nimi na ok 30 minut. Oczywiście wcześniej nagrzanego do 180 stopni. Piekłam z termoobiegiem, przekręcając w połowie czasu na drugą stronę. Wyszyły całkiem smaczne z chrupiącą skórką na zewnątrz. Oczywiście dzieć odmówił konsumpcji, ale skórkę zeżarł 😀

Przy robieniu burgerków zdałam sobie uwagę z tego, jak bardzo ułatwiam sobie życie. Zamiast tarki – maszyna, zamiast ręcznego młynka – blender, zamiast pieca węglowego – piekarnik. A po obiedzie wszystko ląduje gdzie? W zmywarce. Dobre mamy czasy technika nas wyręcza w wielu rzeczach. W domu na małą skalę, ale w restauracjach czy kawiarniach, tam to musi być rozmach!

Sprzęty – mercedesy, gdybym miała bodaj mały pubik wyposażyłabym go po dach.☻Same najlepsze urządzenia na przykład z Resto Quality, przejrzałam z ciekawości ofertę i znalazłam sprzęt, o którego istnieniu nie miałam nawet pojęcia! Grille lawowe albo makaroniarki. Wypasione ekspresy do kawy i… czekoladziarki – to już nawet brzmi tucząco :P. Ja się na tym nie znam, więc się dziwię i śmieję, no ale jak się na uśmiechnąć na widok hasła: ciagi wydawcze. Każdemu skojarzy się inaczej, oj tam, oj tam, mi oczywiście z ladą pełną książek. A Tobie?