Jak tu nie oszaleć przy szalejącym koronawirusie?

Koronawirus nie schodzi z czołówek wiadomości  – teraz chyba na całym już świecie. Ogólnoświatowa pandemia łączy się z paniką. Zaczynam zastanawiać się, jak w tym wszystkim zachować umiar i nie oszaleć.

Boję się, oczywiście, że się boję. Mam dwoje małoletnich i schorowaną matkę po siedemdziesiątce. A do tego mąż na pierwszej linii frontu – pracuje w sklepie. Chyba skończyły się żarty. Aktualnie jest blisko 100 przypadków zdiagnozowanych chorych i dwie osoby umarły. W mediach słychać, że wcale nie jest dobrze, bo to brak odpowiedniej ilości testów, a nie mało zachorowań. Zewsząd płyną niusy, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Chyba jeszcze nigdzie nie słyszałam, że damy radę.

We środę rano po odprowadzeniu Pol do przedszkola zrobiłam zakupy w Lidlu, zwykłe a nie na życie. Po południu chciałam dokupić owoce, ale w sklepie było aż czarno od ludzi, a samochody nie mieściły się na parkingu. Na szczęście  w wege domu sporo strączków, kasz itp, a do tego małż jednak w sklepie pracuje. Nie robiliśmy jakichś nadnaturalnych zapasów. Jakby co to chleb też potrafię upiec.

oszaleć

Od czwartku dzieci w domu, to jeden z powodów dla których można oszaleć! Jak się nie nudzą, to się tłuką, albo bawią się zgodnie, ale bardzo głośno. Moja zdalna praca nieco na tym cierpi. Gdyby było cieplej wygnałabym towarzystwo do ogrodu. Gdyby nie było koronawirusa poszli by na ulicę do kolegów i koleżanek, a tak musimy siedzieć w domu.

Najlepszym rozwiązaniem byłaby ucieczka od tego oblężenia. Tylko czy można znaleźć miejsce bezpieczne? Sytuacja rozwija się z godziny na godzinę. Przydała by mi się jakaś fajna wycieczka Islandia, tak to byłby dobry pomysł.  Fiordy, gejzery, ciepła woda, przestrzenie pozbawione blokowisk i oczywiście elfy. To miła odmiana od siedzenia w domu i czekania, aż wirus sobie pójdzie.  Na tyle daleko od „cywilizacji”, że może szybko ogarną swojego koronawirusa.

Znalezione obrazy dla zapytania: coronavirus

Włochy, Hiszpania i Francja są naprawdę mocno zagrożone. W Chinach niby lepiej, ale potrwało to dobre dwa miesiące. Co będzie u nas? Może szybkie zamknięcie wszystkiego poskutkuje i uda się ograniczyć wirus. A może to wszystko bzdura? Może przesadzamy? Na grypę umarło dzisiaj 833 osoby, w tym roku to już blisko 100 tysięcy, a nikt nie robi paniki. Staram się sobie to wszystko racjonalnie tłumaczyć, ale słabo to do mnie trafia. Rano budzę się z uczuciem paniki, próbuję nie oszaleć.  Psychologowie mówią, że w takich sytuacjach mózgowi potrzeba około dwóch tygodni, żeby się przyzwyczaić. Tiaaa, to jeszcze trochę.

Mały socjolog, który siedzi w mojej głowie, każe mi kompulsywnie sprawdzać wykresy i tabelki. Porównuję jak wirus się rozprzestrzenia i wypatruję końca. Póki co u nas dopiero się rozkręca, na szczęście pomału.

Idę umyć ręce…..