Proziaki i amoniaczki. Dlaczego rosnę wszerz

Koronawirus już mi się zdecydowanie znudził. Psychicznie mnie już zupełnie zdemolował, a teraz dobiera się mi do ciała. Coraz wyraźniejszymi objawami postępującej choroby jest chętne noszenie spodni na gumce. Getry i legginsy to teraz moje ulubione ciuchy. A to wszystko przez proziaki, amoniaczki, pizzę, wafelki, lody i orzeszki.

Piekę i jem

i jeszcze sobie tłumaczę, że domowe zdrowsze niż kupowane. Tiaaa, mechanizm wyparcia. Popołudniami ciągnie mnie do kuchni. Gotowanie, a zwłaszcza planowanie obiadu to masakra, ale pieczenie to co innego. Piec nie muszę, więc lubię. Jestem mało skomplikowana, minimalistyczna wręcz w zakresie wypieków. Nie przepadam za ciastami przekładanymi, zwijanymi i czasochłonnymi. Drożdżowe i herbatniki, tyle mi wystarczy. Dzisiaj zamarzyła mi się focaccia (na insta wegan nerd zobaczyłam), ale trochę za późno było na rozrabianie drożdży. Wybrałam więc coś prostego i szybkiego do zrobienia:

Proziaki,

czyli placki z sodą pieczone na suchej patelni, lub na blasze jak ktoś ma piec, ewentualnie w piekarniku.

1/2 kg mąki
1 szklanka jogurtu/kefiru/maślanki
1 łyżeczka sody
spora szczypta sody

Do miski wymieszać, wygnieść ręką. Na stolnicy rowałkować na placek o grubości ok. 1/2 cm i wykrawać szklanką kółka. Rozgrzać patelnię, najlepiej taką metalową, cygańską jak się u mnie w domu mówi. Układać placki na suchej patelni i przekładać co 2-3 minuty. Jak się ładnie zrumienią, są gotowe. Ja jadłam z hummusem i awokado, dzieci z marmoladą. Całość od wejścia do kuchni zajęła mi 30 minut☻

proziaki

Kilka dni temu zamarzyło mi się coś na słodko, ale też na szybko. Powrót do babcinych smaków, czyli

Amoniaczki

1/2 kg mąki
1/2 szklanki śmietany
2 żółtka i 1 jajko
125 g masła
200 g cukru
łyżeczka amoniaku
Mieszamy, ugniatamy, wałkujemy na dość cienki placek i wycinamy ulubione kształty. Smarujemy białkiem i sypiemy grubym cukrem. Potem ciastka wędrują do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni, na 15 minut mniej więcej. Cała zabawa z amoniakiem polega na tym, że śmierdzi. Po otwarciu piekarnika owionie cię gorący zapach bardzo solidnie przesikanej pieluchy. Na szczęście po ostygnięciu aromat moczu się ulatnia, a ciasteczka są naprawdę pyszne.

Podczas produkcji ciastek dzielnie pomagała Polyanna. Na tyle dzielnie, że zapomniałam dodać masła ☺. Cisatka nabrały bardzo fajnej struktury, pierwsza blacha została pochłonięta przez zachwycone dzieci w ciągu kilku minut.

Jak żyć?

Przecież nie mogę pozwolić, aby moje dzieci samotnie opychały się glutenem i cukrem, muszę im pomóc! Siedząca praca, a do tego brak spacerów, oj coś czuję, że trzeba przyhamować z tym pieczeniem. Proziaki same w sobie może nie tuczą, ale niestety świetnie smakują z dżemem.

Niezbyt często piszę o jedzeniu, ale od kilku tygodni mam bardzo dużo wejść na bloga właśnie z powodu przepisów. Największe zasięgi robi mi chleb na zakwasie z automatu. Może powinnam była zostać blogerką kulinarną?