ukradli

Ukradli mi rower!!!

Narzekałam na nudę podczas korona ferii, no to mam. Dzisiaj w nocy ukradli mi rower. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja to słyszałam! Około 3:30 obudził mnie szmer za oknem, zignorowałam, bo mój sąsiad często o tej porze wraca z pracowni i czasami coś wyrzuca do śmietnika. Przez sen pomyślałam, że to zabrzmiało jak zdejmowanie plastikowej siatki z siodełka. Później zamiast dźwięku otwierania drzwi do korytarza usłyszałam szczęknięcie furtki.  Wstałam, wyjrzałam za okno i okazało się, że

ukradli mi rower!!!!!!!!

Spod okna, z podwórka. Oczywiście, że był przypięty do płotka, ale nic to nie dało. Rano okazało się, że nie ma: roweru, zapięcia i…. około metra niskiego drewnianego płotka! Na ziemi został kawałek ułamanego brzeszczotu piłki do drewna.

Mieszkamy w spokojnej okolicy, prawie wszyscy się tu znają od lat. Nie wszyscy zamykamy podwórka na klucz, chyba niestety trzeba zacząć to robić.

Nie wiem, co bardziej mnie wkurza, sama kradzież, czy to, że się zagapiłam. Przecież jakbym od razu wstała i otworzyła okno, to mogłabym go nawet złapać. Jestem zła na siebie, że jestem taka naiwna i nie dopuściłam do siebie myśli, że to złodziej.

Poszłam na policję

Bardzo miły policjant spisał zeznania, pogwarzyliśmy sobie i czekam na łut szczęścia. Przy okazji zobaczyłam jaka policja jest biedna. Policjant, który ze mną rozmawiał, związywał jakieś dokumenty sznurkiem (tak, sznurkiem, przewlekał go przez dziurki i dowiązał do segregatora!). Kiedy mu powiedziałam, że to bardzo nowoczesna technologia, odpowiedział, że na początku roku nie było pieniędzy i nie mogli kupić specjalnych plastikowych wihajstrów. Powiedział, że policja jest naprawdę biedna. Na moje:
– To, jak nasze państwo całe takie sznurkiem związane – stwierdził, że to nie on powiedział, ale trafiłam w punkt.

Kiedy czekałam na przyjęcie, do komisariatu weszła kobieta, która wczoraj zgłosiła zaginięcie córki.  Usłyszałam, że sprawdzała na Chodźki (szpital dziecięcy), ale do kostnicy bała się dzwonić. Telefon córki nie odpowiada. Córka wczoraj wyszła o 15:30 po tym, jak zadzwonił do niej chłopak. Kolega, z którym poznała się w 3.klasie podstawówki, ale on był w ośrodku ostatnio. Teraz wyszedł i jest gdzieś w Polsce. Jak córka rozmawiała z nim, w tle słychać było imprezę. Ufff, tyle usłyszałam w ciągu 2 minut.

Pomyślałam sobie, że mój problem przy tym do klasyczny problem pierwszego świata. Obym większych nie miała.

ukradli

Bardzo polubiłam moją białą Virginię le Grand, ale trudno, ukradli i pewnie więcej jej nie zobaczę. Muszę ucałować w błotnik mój 18.letni rower i prosić o wybaczenie. Póki co poczekam, aż dameczka się znajdzie, nową kupię może na jesieni.