Babo, dawaj pieniądze!!!

Kolejny raz usłyszałam historię o fałszywym policjancie. Do 83 latki zadzwonił „policjant” i ostrzegł ją przed złodziejem, który ma chrapkę na jej skarby. Celem zapobieżenia, za radą oczywiście „policjanta”, spakowała babina pieniądze i biżuterię i … wyrzuciła przez balkon.  Po drugim telefonie poszła do banku, wypłaciła 24 tysiące i …

położyła pod ławką.

Inna staruszka na wiosnę odebrała telefon od „wnuczka”, który miał wypadek. Uskładała ile miała, w tysiącach oczywiście, i przekazała pieniądze koledze „wnuczka”.  Jakby tego było mało, na jesieni powtórzyła akcję. Nie wiem, czy „wnuczek” ten sam czy zupełnie inny.

Historia sprzed kilku dni, zupełnie nie staruszkowa. Panna z miasta Chełm poznała przez internet Willa Smitha (tak, tego aktora). Wpadli na siebie na instagramie i zapałali obustronnym afektem. Will tak się zadurzył, że postanowił się rozwieść i emigrować z USA. Jednak aby gniazdko, co to je chciał uwić, było miękkie, wysłał diamenty, kilka milionów $ i papiery rozwodowe (sic!) do Polski.  Nasz rodaczka, już prawie willowa smithowa, miała całość odebrać i pokwitować. jedynie musiała zapłacić podatek, marne 40 tysięcy, na jej szczęście złotych. Kiedy kolejny raz się zalogowała po Willusiu nie zostało śladu.

I moje ulubione, do tej pory nie do przebicia: starsza pani, spod Opola lubelskiego, jechała sobie rowerem. Nagle zatrzymało się koło niej luksusowe auto i kierowca grzecznie zapytał o kierunek. Słowo do słowa, okazało się, że jakimś cudownym zrządzeniem losu trafili na panią, której właśnie szukali. A szukali jej, bo jest…

spadkobierczynią Jana Pawła II

co prawda nie umiała odnaleźć w odmętach pamięci wszystkich właściwych nazwisk, no ale powinowactwa z JP II nie wypada się wypierać. Zwłaszcza że jest spadek do wzięcia. Wystarczy wpłacić kilka tysięcy jako opłatę manipulacyjną. Mili państwo zawieźli starszą panią do banku, ta wypłaciła oszczędności i wręczyła pieniądze posłańcom. Ci zaś rozwiali się jak dym kadzidła.

Co łączy te opowieści?

Głupota!

Można ją nazwać naiwnością, chytrością, pazernością, różnie. Ale zdecydowanie w każdym przypadku była to zwyczajna głupota.

Morał z tego, żeby nikomu nie ufać?  No może nie aż tak, ufać z pewnym dystansem. Dzwoni wnuczek? Oddzwonić do jego rodziców. Prokurator, albo policja? Odłożyć słuchawkę i zadzwonić do rodziny, albo na 112 ostatecznie, poradzą co robić dalej.

Szkoda mi tych wszystkich starszych osób, które są naiwne i wierzą, że pomagają komuś bliskiemu. Mniej mi szkoda tych, które chcąc chronić majątek, wyrzucają go za okno. Natomiast tych, które sądzą, że uda im się wzbogacić cudzym kosztem zupełnie mi nie żal. Co trzeba mieć w głowie, żeby uwierzyć w miłość z internetu? Ok., zdarza się, ale nie żonaty aktor, milioner z Ameryki. ☻☺☻☺