Pora na postanowienia noworoczne

Pora na postanowienia? Od kilku już lat postanawiam nie robić postanowień. Nie mam aż tyle zapału, aby ich dotrzymywać, a nie lubię rozczarowań. Mogę oczywiście napisać, że będę milsza, szczuplejsza i bardziej empatyczna. Że odstawię cukier i zacznę więcej ćwiczyć. Tylko czy ja naprawdę mam na to ochotę ☻☻☻

Jedyne postanowienia mogą dotyczyć bloga, bo tu w miarę ogarniam, jednak chyba i tak za mało. W maju blogowi pyknie sześć lat. Na początku myślałam, że w krótkim czasie uda mi się zgromadzić wiernych fanów (chyba większość po to zakłada blogi), a po roku max po dwóch zacznę coś na tym zarabiać. Niech rzuci kamieniem ten, kto zaczyna blogowanie, nie myśląc zupełnie o tym, żeby coś z tego mieć – poza satysfakcją.

Do sukcesu wciąż pod górkę

Jednak moje zaangażowanie jakoś nie przełożyło się na sukces, nie mam setek tysięcy wejść, ani lukratywnych kontraktów reklamowych. Okazało się, że wszelkie strategie, o których czytałam, jakoś nie chcą zadziałać. Reklamuję bloga (no tak nie za bardzo), zostawiam u innych wartościowe komentarze (a oni nie przychodzą do mnie w zamian), jestem na grupach fb dla blogerskiej braci i jakoś nic się nie dzieje.

Wiem, że wśród błędów, które popełniam jest brak specjalizacji – blogi eksperckie podobno sprzedają się najlepiej. Ewentualnie te o gotowaniu (fakt, najwięcej wejść mam na posty z przepisami). Poza tym nie mam fancy fotek, przemyślanych, wyreżyserowanych, tworzących niepowtarzalny klimat na blogu. Ale jak ja mam się specjalizować, jak ja interesuję się tyloma rzeczami? Lajfstajl to taki pojemny worek, wrzucam tu wszystko.

Czytam, może to jest pomysł?

Jeśli już jednak miałabym coś postanowić, to chyba więcej powinnam pisać o książkach. Zaplanowałam, że będę żyła z redakcji i korekty, dużo czytam, więc może powinnam pożeglować w tę stronę? Od grudnia dołączyłam do magazynu Biały Kruk, pro bono, ale mam dostęp do naprawdę fajnych tekstów i jestem w stopce redakcyjnej! Wysyłam oferty do wydawnictw (cisza, póki co) i szukam pomysłu na siebie.

Kilka dni temu widziałam na instagramie (a potem na blogu) profil kobitki, która ma mnóstwo recenzji i patronatów. Jednak największe wrażenie zrobiło na mnie to, że napisała, że po kilku wpisach na insta odezwało się do niej pierwsze wydawnictwo, a potem kolejne i teraz ma kilkanaście propozycji miesięcznie. Wybiera tylko najciekawsze. Serio? To takie łatwe? Wystarczy kilka wpisów, ładne zdjęcie i już? Gdzie robię błąd?