Zaszczepiłam się i…

Dzisiaj minął tydzień od kiedy się zaszczepiłam i …żyję! Nie miałam żadnych NOP-ów. Dzień po bolało mnie gardło, a w nocy chyba miałam gorączkę, piszę chyba, bo równie dobrze mogło mi być gorąco, bo mnie małż udem przygniótł. Czekam na drugą dawkę i mam nadzieję, że dzięki temu uda mi się nie zachorować.

Z rejestracją też nie miałam problemu. W styczniu zadeklarowałam chęć szczepienia i któregoś dnia zadzwonił automat, proponując mi szczepienie w Białej Podlaskiej, ewentualnie w Ostrowie Lubelskim. Nie zdecydowałam się na żadne z tych miejsc tylko w dniu kiedy przypadł początek rejestracji dla mojego rocznika, zapisałam się do mojej przychodni. Czekałam chyba trzy tygodnie.

Współczuję ludziom, którzy stoją godzinami w kolejkach albo peregrynują po kraju celem szybszego zaszczepienia „lepszą” szczepionką.

Zaczepiłam się, bo uważam, że tak jestem bezpieczniejsza. Zbyt wiele osób dookoła chorowało, znam też tych, którym się nie udało i covid wespół z innymi chorobami wysłał ich na łono Abrahama. Wydaje mi się, że mam niezłą odporność i choruję bardzo rzadko, ale lepiej chuchać itd.

Nie rozumiem argumentów antyszczepionkowców:

  • Boją się, że COŚ dadzą sobie wstrzyknąć, a tak naprawdę nikt nie wie, co to jest. OK, a codzienne wystawianie się na działanie fal radiowych, telewizyjnych, G4, G5 i diabli wiedzą, czego jeszcze jest bezpieczne? Tego też nikt nie wie.
  • Boją się inwigilacji – aha, w butelce jest 6 dawek, ergo 6 chipów, a pielęgniarka precyzyjnie wsysa do strzykawki po jednym…
  • Boją się tego, że to masowe ludobójstwo, coś, co zadziała po roku, dwóch.  Czyli zupełnie jak syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcze-trans, antybiotyki w mięsie, pestycydy w warzywach, a tego nikt się nie boi.
  • A zresztą przecież to spisek, i chodzi tylko o kasę i kontrole. Wstrzykują wodę, czyli nie mamy się czego obawiać.

Jestem daleka od tego, żeby kogokolwiek zmuszać do szczepienia, ale uważam, że jest to przejaw zdrowego rozsądku. Dzięki szczepieniom nie chorowałam na odrę, koklusz i ospę, mam nadzieję, że i covid mnie ominie.