Reasumpcja, czyli dożynanie demokracji

Miał być wpis o wakacjach, ale rzeczywistość mnie przerasta. Z rozmysłem omijam szerokim łukiem spory polityków, za bardzo mi podnoszą ciśnienie. Jednak wczoraj przystanęłam na chwilę kiedy mama oglądała jakieś sejmowe przepychanki. Stanęłam i zamarłam.

Reasumpcja!

Nawet nie wiedziałam, że moje dzieci stosują ten wyjątkowo przydatny sejmowy myk. Kiedy każę im coś zrobić, zawsze jest przepychanka, czyja teraz kolej odkurzania albo opróżniania zmywarki. Rzucam monetą i zawsze ktoś jest niezadowolony i woła: reasumpcja! No, dobra, po prostu każą rzucać raz jeszcze i jeszcze i jeszcze.

To, co działo się wczoraj, wyglądało dokładnie tak samo. Głosujemy, wynik nam się nie podoba, więc… reasumpcja! Będziemy głosować tyle razy, aż wyjdzie na nasze. Gdyby nie to, że dotyczy to ważnych spraw, można by uznać to za śmieszne.

Między kolejnymi głosowaniami przerwa służąca przekupieniu paru posłów. To gorsze niż w przypadku dzieci, one wykonują swoje obowiązki z mniejszym lub większym entuzjazmem, ale nikogo nie muszę przekupywać.

Cyrk na Wiejskiej

Czy to, co się dzieje to jeszcze demokracja? A może już tylko prywatny folwark kurdupla z Nowogrodzkiej? Chociaż, nie to nie folwark, to już cyrk. Są pajace, są pieski, co na dwóch łapkach służą, są małpy odciągające uwagę od rzeczy ważnych.

O Kukizie nawet mi się pisać nie chce. Sam powiedział kiedyś, że jeśli zostanie politykiem, można mu napluć w ryj i nazwać szmatą. Po wczorajszej volcie to chyba i szmata będzie komplementem. Sprzedajny człowiek bez honoru i kręgosłupa, a ci którzy go wybrali, powinni się wstydzić.

Witajcie na Białorusi! Zapomnijcie o wolnych mediach! Czarnek, Kukiz, Kaczyński, to oni stanowią prawo, a nie jakaś tam tfu KONSTYSTUCJA.