POprawność polityczna – czego nie mówić

Jestem feministką, nie mam problemów z rasizmem, mam przyjaciół gejów, jestem otwarta na różnice kulturowe. Byłam przekonana, że poprawność polityczna nie jest dla mnie wiedzą tajemną. A jednak! Do dzisiaj, żyłam w słodkiej nieświadomości, że tak naprawdę nic nie wiem i prawdopodobnie na każdym kroku mam szanse kogoś obrazić.

Ale do rzeczy

Rzecz się dzieje w Berlinie, pewien kolega – Polak o zdecydowanie niearyjskich cechach wyglądu, poznał w urzędzie dziewczynę, na oko nie Europejkę. Zapytał więc skąd pochodzi, okazało się, że z Brazylii. Kolega się ucieszył, bo był kiedyś w tym kraju, więc sobie pogadali. Było miło, uśmiechali się, załatwili swoje urzędowe sprawy i poszli każde w swoją stronę. Jednak całości przysłuchiwała się współlokatorka nowo poznanej dziewczyny – Polka (to ważne). Historia jakich wiele, czyli nic ważnego.

Poprawność polityczna LVL Master

Jakież było zdziwienie kolegi, kiedy dostał maila. Nie, nie od Brazyliki, od jej współlokatorki. Po przeczytaniu popadł chłopak w konfuzję, tym głębszą, że jest feministą i aktywnie działa w organizacjach antydyskryminacyjnych. Treść maila przytoczę we fragmentach.

Pamiętasz, jak wczoraj spytałeś moją współlokatorkę, skąd pochodzi? To było i często jest nieprzyjemne pierwsze pytanie dla kogoś, kogo właśnie poznałeś. Zwłaszcza dla kogoś, kto jest kolorową osobą mieszkającą w północnej/środkowej Europie. Jeśli chodzi o kontekst niemiecki, ludzie zadający to pytanie mówią pośrednio: „Ach, nie wyglądasz dla mnie na Niemca, więc musisz być skądinąd”. Zadając to pytanie ignorują też fakt, że są tu miliony kolorowych Niemców, którzy się tu urodzili lub mieszkają tu prawie całe życie. Istnieje również ukryte ideologiczne założenie nacjonalistyczne, że Europejczycy z północy/środka są biali, co ze względu na dziesięciolecia migracji nie jest prawdą od dawna.

Więc mówiąc komuś „wyglądasz na Hiszpana lub Latynosa” w jednym z pierwszych pytań, w kraju, w którym jest biała i często rasistowska większość, po prostu nie brzmi dobrze. Kolorowym często zadaje się tutaj to pytanie, więc to tak, jakbyś ciągle im przypominał „nie wyglądasz, jakbyś tu należał”.

Moim zdaniem to gruba nadinterpretacja

Zastanowiłam się jednak jak powinna wyglądać prawdziwa poprawność polityczna w wersji maksymalnie wypasionej – tak, żeby absolutnie nikt nie poczuł się obrażony. Wyobraźmy sobie sytuację:

Na imprezie poznajesz człowieka o ciekawych rysach, długich włosach, w luźnych ciuchach skutecznie ukrywających kształt ciała. Zaczynacie rozmowę, głos ma miły, ale nie do końca wiesz, czy to on, czy ona – no przecież nie zapytasz o płeć! Jak z tego wybrnąć? O czym rozmawiać?

Zapytasz o imię – serio? Przecież zmuszasz w ten sposób człowieka do określenia swojej płci!

To może skąd pochodzi? – Nieee, to już przerabialiśmy. Lepiej nie, zwłaszcza jeżeli nie wygląda na Europejczyka
Ile ma lat? – ejjjjj to już ageizm
Gdzie pracuje? – to zbyt osobiste, może nie pracuje i mu/jej z tym źle?
Jakie ma wykształcenie? – Noooo tu już pojechałaś. Nie każdy musiał studiować. A może nie było jej/go stać na studia?
Gdzie mieszka? – No, też nie koniecznie. Może mieszka na dzielnicy, która cieszy się złą sławą i tego się wstydzi?
Jakiej muzyki słucha? – Jasne, a potem powiesz, że ma zły gust.
Jakie książki lubi? – Zaraz, czytanie jest obowiązkowe?

Tak naprawdę nie ma pytania bez kontekstu. O cokolwiek zapytasz, można będzie pokusić się o dopisanie Ci złych intencji. Serio! A jeszcze spróbuj komuś powiedzieć, że ładnie wygląda – przecież to seksizm pierwszej wody.

Jeżeli komuś poprawność polityczna wejdzie za bardzo, to rozmowę będziemy kończyć na powitaniu. Wydaje mi się, że niektórzy chcą być tak poprawni, że sami już nie wiedzą, jak się zachować.

Już wiem, że nie mówi się: Murzyn, Cygan ani Eskimos czy Indianin. Ale teraz nawet o kraj pochodzenia nie będzie się już pytać?  A gdzie miejsce na zwykłą ludzką ciekawość świata. Czy już zawsze pytając o coś więcej niż o pogodę, będę narażona na nieświadome obrażanie kogoś spoza mojego kręgu kulturowego?

Jeszcze jedna historyjka z życia wzięta

Siostra moja (wybacz) zdecydowanie otwarta na różnorodność kulturową, wszak mieszka w centrum Berlina gdzie multi-culti to standard, potraktowała nie tak jak trzeba Etiopczyka. Z ciekawości właśnie li i jedynie. Dowiedziawszy się, że je mięso, zapytała, czy jada antylopy. Ów nowo poznany obruszył się nieco i powiedział, że owszem, zawsze jak wraca do domu idzie polować na antylopy – to miało być złośliwe, ponieważ antylop się w Etiopii nie jada.

A skąd pytanie? A stąd, że siostra poznała kiedyś Afrykankę, której rodzice mieli farmę antylop właśnie na mięso hodowanych. I tak nieznajomość realiów gastronomicznych doprowadziła do ochłodzenia stosunków polsko-afrykańskich.

Nie do końca to wszystko rozumiem, coraz trudniej odnaleźć się w gąszczu coraz nowszych zasad. Nie wystarczy już być życzliwym i otwartym, trzeba cały czas pilnować, czy nie obraża się kogoś, zadając mu niewłaściwe pytania. W moim mieście coraz więcej osób o zupełnie innej karnacji, jestem ich ciekawa, skąd mieli pomysł, żeby osiedlić się tu na wschodzie. Nie zapytam jednak o to, bo się boję, że urażę ☻

Obrazek do tekstu tendencyjny oczywiście.